sobota, 5 kwietnia 2014

Odc.6: Dzieło moich rąk

Wybaczcie opóźnienie - pisanie pracy dyplomowej okazuje się bardziej skomplikowane i czasochłonne niż mogłoby się wydawać. Umieram na stan grypopodobny :(
Dzięki za komentarze - siła powoli powraca :D Zapraszam, Gołąbki i Koliberki :>

6. Dzieło moich rąk

Promienie słońca ostatnimi siłami przebijały się przez pomarańczowe niebo. Tommy planował udać się do pobliskiego pubu, w celu zjedzenia przyzwoitego cenowo obiadu; nim jednak sięgnął do klamki, jego telefon wydał z siebie głośny, zawodzący pomruk. Chłopak odebrał połączenie, przez moment wpatrując się w nieznany mu numer.
- Słucham? – Spytał, cofając się od frontowych drzwi.
- Moja mała żyło złota! Czekaj, Maxie zamieni z tobą kilka słów, bo mamy kryzys na planie.
Tommy zmarszczył brwi. Nerwowo zacisnął wargi.
- Cześć, Tom. – Usłyszał łagodny, męski głos. – Masz czas, żeby do nas wpaść?
- Jestem dwie przecznice dalej. – Rzekł, wychylając się w stronę ulicy. – Daj mi piętnaście minut.
***
Szara klatka schodowa nie wyglądała już tak przerażająco, jak za pierwszym razem, kiedy postawił tu nogę – a było to zaledwie kilka dni temu. Drzwi otworzyły się, wylewając na podłogę strumień jasnego światła. Szeroki uśmiech na twarzy Maxiego złagodniał, gdy ujrzał przed sobą Ratliffa. Nieświadomie zacisnął palce na skrzydle drzwi, a plecy przeszyło przyjemne mrowienie. Nie odzywając się ani słowem cofnął się na krok, pozwalając na wejście do środka. Blondyna przywitał  fotograf, poklepując go wolną ręką po ramieniu.
- Dziesięć tysięcy odsłon w przeciągu trzech dób. Jestem pod wrażeniem twojego wschodzącego fenomenu, Tommy. – Rzekł, poprawiając okulary. – Masz chwilę na set z Maxiem?
Tommy zmarszczył brwi, spoglądając na młodszego od siebie chłopaka. – Co to znaczy?
- Wspólna sesja z naszą gwiazdą. – Fotograf objął chłopaka ramieniem. – Dostaniesz większą stawkę.
Tommy szeroko otworzył oczy - Na pewno nie… nie dziś. – Odparł oschle. -  Jestem trochę… zajęty.
Mężczyzna puścił perskie oko w kierunku blondyna. – W takim razie umówimy się na weekend. Dogadajcie się chłopcy między sobą, jestem otwarty na wszelkie propozycje. Max, weź te wszystkie wydruki i pokaż koledze.
Maxie uśmiechnął się łagodnie w stronę Ratliffa. Wszedł do gabinetu, by chwycić dwie teczki, leżące na parapecie. Ratliff zaczerpnął głębszego oddechu, wpatrując się w sufit. Wcisnął ręce w kieszenie spodni, po czym obszedł niewysoki stolik, usytuowany blisko drzwi.
- Mam to. – Zawołał rudowłosy, wychylając się z pokoju. – Chodź.
Tommy powolnym krokiem przekroczył próg pomieszczenia. Rozejrzał się dookoła, lustrując kilka okładek prestiżowych magazynów, oprawionych w przezroczyste antyramy.
- To u was powstało?
Maxie posłał w jego stronę rozczarowujący uśmiech.
- Gdyby tak było, mógłbym pracować trzy razy do roku i żyłbym jak król. – Rzekł, siadając przy biurku. – Musisz wypełnić małą ankietę.
Tommy podwinął rękawy skórzanej kurtki, pocierając nagie przedramiona. Zasiadł na stołku obok chłopaka. Sięgnął po długopis i pochylił się nad ankietą.
Pseudonim/Imię/Nazwisko/Wiek
- Nie mam pseudonimu. – Mruknął Tommy. – Mogę pozostać anonimowy?
Chłopak zatrzymał wzrok na wysokości oczu blondyna. – Po prostu zostaw puste miejsce.
Choroby weneryczne przebyte w przeciągu ostatnich trzech lat.
- Nie zamierzam się tu z nikim pieprzyć, na co komu ta wiedza? – Spytał, opierając łokcie o kolana.
- Takie są zasady. Masz coś na koncie?
Tommy uniósł brwi, zaznaczając obszar zatytułowany nie dotyczy. – A wyglądam na takiego?
- Mało kto przychodzi tu całkiem czysty. – Uśmiechnął się Maxie.
Wynik i data ostatniego przeprowadzonego badania w kierunku przeciwciał anty-HIV.
Długopis niekontrolowanie wysunął się spomiędzy palców blondyna.
- Nie sądziłem, że kilka pytań będzie stanowiło tak poważny problem. – Stwierdził młodszy z dwojga, przejmując długopis. – Pozwól, że wypełnię za ciebie. I tak nikt nie odpowiada zgodnie z prawdą. Chcesz zobaczyć statystki odsłon wszystkich witryn, na których wiszą twoje foty?
- Nieszczególnie potrzebna mi ta wiedza. – Rzekł, wstając z miejsca.
- Czekaj. Musisz się podpisać.
Ratliff złożył parafkę we wskazanym miejscu, po czym wyprostował się i poprawił torbę na swoim ramieniu.
- Nie jestem pewien, czy chcę brać z tobą udział we wspólnej sesji. To chyba trochę mnie przerasta. – Rzekł Tommy, kierując swoje kroki w kierunku wyjścia – Dzięki za pomoc.
- Tommy, zaczekaj. – Zawołał chłopak, wstając od biurka. – Jesteś dziś zajęty, tak jak mówiłeś?
- Nieszczególnie… - Blondyn uniósł brew, stając naprzeciwko chłopaka. – A co?
W brązowych oczach zaiskrzyło. Chłopak założył ręce na piersi.
- Może pojedziemy do mnie?
Ratliff parsknął śmiechem, po czym wbił wzrok w swoje buty. – Mam rozumieć, że zapraszasz mnie do siebie na noc?
- Można tak powiedzieć. – Odparł Maxie. – Czemu cię to bawi?
Tommy podniósł współczujący wzrok – Mam na to dwie odpowiedzi, ale chyba żadna z nich nie będzie wystarczająco satysfakcjonująca. Nie interesują mnie faceci, to raz. Dwa, nie mam gdzie mieszkać, więc jeśli nie zamierzasz dobierać mi się do tyłka, skorzystam z pomocnej dłoni.
Młodszy usiadł na krawędzi biurka. – Masz rację, nie tego się spodziewałem. – Odparł z łagodnym uśmiechem. – Nie mam innych planów na najbliższą noc. Jeśli się nie boisz, to możesz rozejrzeć się po moich czterech kątach.
- Nie odmówię. – Tommy zbliżył się do chłopaka. – Nasze pierwsze spotkanie nie wypadło najlepiej.  – Rzekł, wyciągając dłoń.
Chłopak uścisnął rękę blondyna, posyłając w jego kierunku ciepły uśmiech.
- Jestem Rob. Ale mów mi Maxie.
***
Wargi Adama przybrały kolor dojrzałych, soczystych malin. Zaciskał je, co chwilę kąsając zębami. Taniec Vanessy oraz Isaaca przyprawił go o silniejsze bicie serca. Niemal wyczuwał pod palcami pulsujące napięcie, jakie wytwarzało się w wolnej przestrzeni między ich ciałami. Terrance zawsze posyłał w stronę Lamberta uśmiech, w którym kryła się doza sarkazmu. On, jako jedyny miał śmiałość zapytać, na czym polega ta szalona fascynacja.
To, co mam przed oczami, to dzieło moich rąk. Widzisz? Stworzyłem to uczucie, to pożądanie i pasję. Co może być równie fascynującego niż tworzenie i rujnowanie?
Wspomniał jego słowa i z szerokim uśmiechem pokręcił głową. Choć stanowili zwarty zespół, Adam zawsze wyróżniał się na tle reszty. Terrance, gdyby miał być spytany, jakie miejsce na świecie jest prawdziwym piekłem, odparłby – głowa Adama. Rzadko dzielił się tym wszystkim, co kreował i przeżywał; równie nieczęsto uczestniczył w życiu towarzyskim.
Vanessa zeskoczyła ze sceny i zajęła miejsce pogrążonego w myślach Adama.
- Spencer właśnie szepnął mi na ucho, że cierpisz na coś w stylu syndromu Boga.
- Nietrafne określenie. – Stwierdził Adam, nadal wpatrując się w Isaaca, który ćwiczył na scenie. – Moglibyście powtórzyć ten ostatni moment?
- Adam? – Vanessa ułożyła dłoń na ramieniu bruneta. – A moglibyśmy zamienić słowo?
Czarnowłosy zwrócił ku niej wzrok, próbując przywołać samego siebie do rzeczywistości.
- Kiedy wiesz, że… że ktoś zaczyna cię fascynować? – Spytała, opierając dłoń o podłokietnik. – Kiedy nastaje ten przełomowy moment, w którym masz odwagę przyznać się przed samym sobą, że to coś znaczy?
Adam patrzył w stronę przyjaciółki, powstrzymując się przed wzruszeniem ramionami. Charakterystycznym dla siebie gestem zamknął notatnik, jakby próbował ukryć zapisane w nim myśli.
- Chyba wtedy, gdy zaczynasz śnić. – Rzekł, próbując się uśmiechnąć.
- A możesz być mniej poetycki? – Skinęła głową.
- Naprawdę tak uważam. – Znacząco pokiwał głową. – Twoja podświadomość wie lepiej, nawet, gdy ty masz wątpliwości. Śniłaś ostatnio o kimś?
- A ty? – Spytała wymijająco, przełykając ślinę. Poczuła ból w gardle, który pozbawił ją możliwości mowy.
Czarnowłosy przecząco pokiwał głową. – Jestem upośledzony w kwestii śnienia. Miewam jedynie koszmary.
Vanessa zaczerpnęła głębszego oddechu. – Tak swoją drogą, co ten gość z baru robił w naszej sypialni?
Adam w zdumieniu szeroko otworzył oczy. – Skąd wiesz, że tu był?
- Nie wszyscy śpią jak zabici, skarbie. Dotykał mojej biżuterii.
- Niczego nie ukradł. Potrzebował pomocy. – Lambert nerwowo przeczesał palcami swoje włosy. – Wylali go z roboty, nie miał gdzie nocować.
Vanessa zmrużyła oczy. – Gdzie nocuje od tamtego czasu?
Czarnowłosy wzruszył ramionami. – Jeśli zajdzie taka potrzeba, zajrzy do nas.
Brunetka westchnęła pod nosem. – Dlaczego tak bardzo się nim przejmujesz? To zwykły szczur. Opryskliwy, niesympatyczny pan świata. – Prychnęła.
- Nie potrafisz dostrzegać w ludziach piękna. Musisz jeszcze dojrzeć. – Rzekł, zakładając ręce na piersi – Ma swój charakter. Jest taki… nieprzewidywalny. – Powiedział po chwili zastanowienia – to fascynujące, nie móc powstrzymać całej tej energii, która cię rozpiera.
Wpatrywał się w scenę, śledząc każdy ruch Isaaca.
- Wyobraź sobie, jaką pasją musi wyrażać się na scenie.
- Prędzej w łóżku. – Mruknęła Vanessa, wstając z miejsca. – Pomogę chłopakom rozebrać scenografię.
- Van, wszystko gra? – Adam również wstał, łapiąc swój plik notatek. – Chyba nie jesteś w najlepszym nastroju.
- To przez nowe buty. – Odparła, wzruszając ramionami, nie odwracając się za siebie – Uwierają.
***
Mieszkanie Maxiego nie było na tyle skromne, jak spodziewał się tego Ratliff. Zdawało się, że mieszka sam, o czym świadczyła pełna swoboda, jaką miał w swoim władaniu. Przeszli do kuchni; chłopak wyjął z lodówki dwie butelki piwa.
- Jesteś głodny? Z resztą, po co pytam. Jeśli czegoś potrzebujesz, rozejrzyj się. – Zaproponował, ściągając ze swoich ramion ciemną bluzę. Odsłonił łagodnie umięśnione ramiona i przeszedł do salonu, by włączyć telewizor. Rzucił się na kanapę ze swoją butelką.
Ratliff sięgnął po swojego Budweisera, uprzednio rzucając w stronę chłopaka pęk kluczy, gdzie znajdował się otwieracz. Powolnym krokiem wszedł do salonu i zajął miejsce obok rudowłosego. Kapsel syknął i wydał z siebie metalowy szczęk; pulsowanie w skroniach Ratliffa nie ustawało od poprzedniej nocy. Każdy, niepożądany dźwięk wydawał mu się nie do zniesienia. Poczuł na sobie wzrok pary oczu, których koloru nie miał okazji poznać.
- Więc jaka jest twoja historia, Tommy? – Spytał Maxie, spoglądając w stronę blondyna. Oparł łokieć o krawędź sofy, zbliżając się tym samym w stronę chłopaka.
- Wolałbym pominąć ten element na drodze do wspólnego poznania. – Rzekł, nie mając odwagi nawiązać kontaktu wzrokowego z młodszym od siebie rozmówcą. Wziął łyk piwa, próbując przerwać niezręczną sytuację, do jakiej doprowadził.
- Chcesz pozostać w moich oczach bladą skórą, owijającą sześćdziesiąt kilogramów wnętrzności? Chciałbym zdobyć trochę więcej informacji na twój temat.
Ratliff spojrzał na chłopaka. – Już wiesz, że nie miałem problemu z chorobami wenerycznymi.
Rudowłosy roześmiał się, a w jego głosie pobrzmiewała nuta dziecięcej naiwności. Oczy otworzyły się szerzej i zaczęły lśnić.
- M… - Tommy wydał z siebie cichy pomruk, zwracając się półprofilem w stronę dziewiętnastolatka. – Grasz? – Spytał najkrócej, jak tylko potrafił.
- Gram. – Odparł chłopak.
- Ile masz już na koncie?
- Dwadzieścia jeden, może dwa albo trzy. Straciłem rachubę po piętnastym.
Tommy w ostatniej chwili powstrzymał się od niepoprawnego komentarza. Wziął kilka łyków piwa, po czym odstawił je na biurko.
- Po takim ciśnieniu nadal masz ochotę na seks? – Spytał w końcu, opierając łokcie o swoje kolana. -  Ze mną nie przeżyłbyś niczego ponad to, za co ci płacą.
- Kto powiedział, że chciałem pójść z tobą do łóżka? – Na twarzy chłopaka zagościł irytujący dla Ratliffa uśmiech. – Powinniśmy ustalić szczegóły wspólnej sesji. Jesteś zdecydowany, prawda?
- Zmusza mnie do tego liczba zer niepoprzedzonych żadną cyfrą.
- Nie musisz się przede mną tłumaczyć… - Wyszeptał chłopak, zbliżając się do Ratliffa .– Jak daleko jesteś w stanie się posunąć?
Tommy zwilżył językiem suche wargi. Przyspieszone bicie jego serca na moment stłumiło męczący ból głowy i uczucie głodu, które nie pozwalało mu na skierowanie myśli w innym kierunku.
- Nie wiem.
- Sprawdźmy… - Ciepły szept dostał się wprost pomiędzy rozchylone wargi Tommy’ego. Delikatne dłonie objęły jego kark i rozpoczęły wędrówkę po ciele. Blondyn nie potrafił przewidzieć reakcji swojego ciała; nie był pewien, czy rychły pocałunek przyprawi go o mdłości czy rozpali żar w jego żyłach.
- Możemy pozować w bieliźnie? – Wyszeptał, magnetycznie odsuwając się od twarzy chłopaka. Im usilniej próbował walczyć, tym cięższe stawało się jego ciało. Zacisnął palce na obiciu sofy, badając jej fakturę pod drżącymi palcami.
- Nie ma problemu. – Odparł chłopak, ocierając nosem o policzek blondyna. – Twój strach będzie widoczny na każdej odbitce. Nie walcz z tym, Tommy…
Ostatnie, co zapamiętał tuż przed tym jak ból odebrał mu zdolność do myślenia, był widok nienasyconych, zielonych oczu, które bezlitośnie go atakowały. Zaczerpnął głębszego oddechu i położył dłonie na torsie chłopaka, próbując zachować choć nieznaczny dystans między ich ciałami.
- Nie potrzebuję prób. – Rzekł Tommy, dając do zrozumienia, że chce wstać.
- Ja również. – Odparł spiesznie Maxie, chwytając blondyna za kark i wpijając się w jego wargi tak agresywnie, że ich zęby zderzyły się, wywołując nieprzyjemny dreszcz. Zapach męskich perfum działał narkotyzująco na Ratliffa, który przestał się bronić; jego ciało spięło się, a przeżycie nie miało sobie równych.
Młodszy z dwojga oparł dłonie o ramiona blondyna i dosiadł jego bioder, zwinnym ruchem odsłaniając alabastrową skórę szyi Ratliffa. Wyczuwał pod językiem pulsującą tętnicę, a w uszach odbijał się echem tembr uderzeń serca. Gdzieś w jego głowie pojawiła się myśl, jakoby ten pocałunek miał być dla Tommy’ego w pewnym sensie pierwszym.
Jak nisko trzeba upaść, by znaleźć się w  twoim położeniu, Tommy?
Głos jego sumienia był nadzwyczaj wyraźny. Ocknął się i gwałtownie cofnął, nie pozwalając sobie na kolejny ruch. Wciąż czuł na ustach obcy smak; jego wargi były podrażnione przez zarost drugiego mężczyzny.
- Mówię, że wolę kobiety, ale sam widzisz, że nie jest to do końca prawdą. – Rzekł Tommy, próbując opanować przyspieszony, płytki oddech. – W każdym razie nie zamierzam eksperymentować. Mam swoje zasady. Zostańmy przy tym.
Maxie uśmiechnął się, wstając ze swojego miejsca.
- Zasady nie grają tu żadnej roli.
Ratliff podniósł się do pozycji siedzącej, po czym wstał, kierując swoje kroki w stronę drzwi. Był pewien, że to jedyny ruch, który pozwoli mu na oswobodzenie się z ramion drugiego mężczyzny. Silne szarpnięcie za jego nadgarstek spowodowało, że gwałtownie odwrócił się, a następnie zimna powierzchnia ściany przywarła do jego pleców. Miał przed sobą ten sam nienasycony wzrok, lecz siła jego woli zaczynała słabnąć z każdą sekundą.
           - Pieprz się, Maxie. – Syknął, wypowiadając ostatnie tego wieczoru słowa. Nie oglądając się za siebie opuścił mieszkanie, rozważając propozycję przyjęcia pomocy od Adama. W tym momencie był do tego zmuszony. 

5 komentarzy:

  1. Kyyyyyyyyyyyyyaaaaaaaaaaaa!! - Oto i moja reakcja ;).
    Epickieeeeeeeeeeeee ^^. Chcę nexta +.+

    OdpowiedzUsuń
  2. Kto może niech polubi moją strone..
    https://www.facebook.com/pages/S%C5%82odkie-s%C5%82odko%C5%9Bci-upieczona/297621303728006

    A odcinek super.. zapiera dech w piersiach.. czekam z niecierpliwością na następny..

    OdpowiedzUsuń
  3. Robi się coraz ciekawiej :) Pisz dalej!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy nowa notka? Tęsknie za twoim rozdziałem xDD!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie rozumiem pomysłu miotania się Tommiego i chodzenia po zupełnie obcych ludziach i mieszkaniach, tylko po to, żeby wrócić do innego obcego miejsca. Nie ma to dla mnie sensu bo to było jasne czego się spodziewać. I znowu widzę nieścisłości i nie rozumiem. Choć mam też świadomość, że to może być jeden z twoich zabiegów, które mają sens potem. Ale koniec końców zacytuję moją ulubioną autorkę ff i powiem "Tak się nie robi".

    Xoxo. Konie.

    OdpowiedzUsuń