Wybaczcie opóźnienie - pisanie pracy dyplomowej okazuje się bardziej skomplikowane i czasochłonne niż mogłoby się wydawać. Umieram na stan grypopodobny :(
Dzięki za komentarze - siła powoli powraca :D Zapraszam, Gołąbki i Koliberki :>
6. Dzieło moich rąk
Promienie słońca ostatnimi siłami
przebijały się przez pomarańczowe niebo. Tommy planował udać się do pobliskiego
pubu, w celu zjedzenia przyzwoitego cenowo obiadu; nim jednak sięgnął do
klamki, jego telefon wydał z siebie głośny, zawodzący pomruk. Chłopak odebrał połączenie,
przez moment wpatrując się w nieznany mu numer.
- Słucham? –
Spytał, cofając się od frontowych drzwi.
- Moja mała
żyło złota! Czekaj, Maxie zamieni z tobą kilka słów, bo mamy kryzys na planie.
Tommy zmarszczył brwi. Nerwowo
zacisnął wargi.
- Cześć, Tom.
– Usłyszał łagodny, męski głos. – Masz czas, żeby do nas wpaść?
- Jestem dwie
przecznice dalej. – Rzekł, wychylając się w stronę ulicy. – Daj mi piętnaście
minut.
***
Szara klatka schodowa nie
wyglądała już tak przerażająco, jak za pierwszym razem, kiedy postawił tu nogę
– a było to zaledwie kilka dni temu. Drzwi otworzyły się, wylewając na podłogę
strumień jasnego światła. Szeroki uśmiech na twarzy Maxiego złagodniał, gdy
ujrzał przed sobą Ratliffa. Nieświadomie zacisnął palce na skrzydle drzwi, a plecy
przeszyło przyjemne mrowienie. Nie odzywając się ani słowem cofnął się na krok,
pozwalając na wejście do środka. Blondyna przywitał fotograf, poklepując go wolną ręką po
ramieniu.
- Dziesięć
tysięcy odsłon w przeciągu trzech dób. Jestem pod wrażeniem twojego
wschodzącego fenomenu, Tommy. – Rzekł, poprawiając okulary. – Masz chwilę na
set z Maxiem?
Tommy zmarszczył brwi,
spoglądając na młodszego od siebie chłopaka. – Co to znaczy?
- Wspólna
sesja z naszą gwiazdą. – Fotograf objął chłopaka ramieniem. – Dostaniesz
większą stawkę.
Tommy szeroko otworzył oczy - Na
pewno nie… nie dziś. – Odparł oschle. - Jestem trochę… zajęty.
Mężczyzna puścił perskie oko w
kierunku blondyna. – W takim razie umówimy się na weekend. Dogadajcie się
chłopcy między sobą, jestem otwarty na wszelkie propozycje. Max, weź te
wszystkie wydruki i pokaż koledze.
Maxie uśmiechnął się łagodnie w
stronę Ratliffa. Wszedł do gabinetu, by chwycić dwie teczki, leżące na
parapecie. Ratliff zaczerpnął głębszego oddechu, wpatrując się w sufit. Wcisnął
ręce w kieszenie spodni, po czym obszedł niewysoki stolik, usytuowany blisko
drzwi.
- Mam to. –
Zawołał rudowłosy, wychylając się z pokoju. – Chodź.
Tommy powolnym krokiem
przekroczył próg pomieszczenia. Rozejrzał się dookoła, lustrując kilka okładek
prestiżowych magazynów, oprawionych w przezroczyste antyramy.
- To u was
powstało?
Maxie posłał w jego stronę
rozczarowujący uśmiech.
- Gdyby tak
było, mógłbym pracować trzy razy do roku i żyłbym jak król. – Rzekł, siadając
przy biurku. – Musisz wypełnić małą ankietę.
Tommy podwinął rękawy skórzanej
kurtki, pocierając nagie przedramiona. Zasiadł na stołku obok chłopaka. Sięgnął
po długopis i pochylił się nad ankietą.
Pseudonim/Imię/Nazwisko/Wiek
- Nie mam
pseudonimu. – Mruknął Tommy. – Mogę pozostać anonimowy?
Chłopak zatrzymał wzrok na wysokości
oczu blondyna. – Po prostu zostaw puste miejsce.
Choroby weneryczne przebyte w przeciągu ostatnich trzech lat.
- Nie
zamierzam się tu z nikim pieprzyć, na co komu ta wiedza? – Spytał, opierając
łokcie o kolana.
- Takie są
zasady. Masz coś na koncie?
Tommy uniósł
brwi, zaznaczając obszar zatytułowany nie
dotyczy. – A wyglądam na takiego?
- Mało kto
przychodzi tu całkiem czysty. – Uśmiechnął się Maxie.
Wynik i data ostatniego przeprowadzonego badania w kierunku przeciwciał
anty-HIV.
Długopis niekontrolowanie wysunął
się spomiędzy palców blondyna.
- Nie
sądziłem, że kilka pytań będzie stanowiło tak poważny problem. – Stwierdził
młodszy z dwojga, przejmując długopis. – Pozwól, że wypełnię za ciebie. I tak
nikt nie odpowiada zgodnie z prawdą. Chcesz zobaczyć statystki odsłon
wszystkich witryn, na których wiszą twoje foty?
-
Nieszczególnie potrzebna mi ta wiedza. – Rzekł, wstając z miejsca.
- Czekaj.
Musisz się podpisać.
Ratliff złożył parafkę we
wskazanym miejscu, po czym wyprostował się i poprawił torbę na swoim ramieniu.
- Nie jestem
pewien, czy chcę brać z tobą udział we wspólnej sesji. To chyba trochę mnie
przerasta. – Rzekł Tommy, kierując swoje kroki w kierunku wyjścia – Dzięki za
pomoc.
- Tommy,
zaczekaj. – Zawołał chłopak, wstając od biurka. – Jesteś dziś zajęty, tak jak
mówiłeś?
-
Nieszczególnie… - Blondyn uniósł brew, stając naprzeciwko chłopaka. – A co?
W brązowych oczach zaiskrzyło.
Chłopak założył ręce na piersi.
- Może
pojedziemy do mnie?
Ratliff parsknął śmiechem, po
czym wbił wzrok w swoje buty. – Mam rozumieć, że zapraszasz mnie do siebie na
noc?
- Można tak
powiedzieć. – Odparł Maxie. – Czemu cię to bawi?
Tommy podniósł współczujący wzrok
– Mam na to dwie odpowiedzi, ale chyba żadna z nich nie będzie wystarczająco
satysfakcjonująca. Nie interesują mnie faceci, to raz. Dwa, nie mam gdzie
mieszkać, więc jeśli nie zamierzasz dobierać mi się do tyłka, skorzystam z
pomocnej dłoni.
Młodszy usiadł na krawędzi biurka.
– Masz rację, nie tego się spodziewałem. – Odparł z łagodnym uśmiechem. – Nie
mam innych planów na najbliższą noc. Jeśli się nie boisz, to możesz rozejrzeć
się po moich czterech kątach.
- Nie odmówię.
– Tommy zbliżył się do chłopaka. – Nasze pierwsze spotkanie nie wypadło
najlepiej. – Rzekł, wyciągając dłoń.
Chłopak uścisnął rękę blondyna,
posyłając w jego kierunku ciepły uśmiech.
- Jestem Rob.
Ale mów mi Maxie.
***
Wargi Adama przybrały kolor
dojrzałych, soczystych malin. Zaciskał je, co chwilę kąsając zębami. Taniec
Vanessy oraz Isaaca przyprawił go o silniejsze bicie serca. Niemal wyczuwał pod
palcami pulsujące napięcie, jakie wytwarzało się w wolnej przestrzeni między
ich ciałami. Terrance zawsze posyłał w stronę Lamberta uśmiech, w którym kryła
się doza sarkazmu. On, jako jedyny miał śmiałość zapytać, na czym polega ta
szalona fascynacja.
To, co mam przed oczami, to dzieło moich rąk. Widzisz? Stworzyłem to
uczucie, to pożądanie i pasję. Co może być równie fascynującego niż tworzenie i
rujnowanie?
Wspomniał jego słowa i z szerokim
uśmiechem pokręcił głową. Choć stanowili zwarty zespół, Adam zawsze wyróżniał
się na tle reszty. Terrance, gdyby miał być spytany, jakie miejsce na świecie
jest prawdziwym piekłem, odparłby – głowa Adama. Rzadko dzielił się tym wszystkim,
co kreował i przeżywał; równie nieczęsto uczestniczył w życiu towarzyskim.
Vanessa zeskoczyła ze sceny i
zajęła miejsce pogrążonego w myślach Adama.
- Spencer właśnie
szepnął mi na ucho, że cierpisz na coś w stylu syndromu Boga.
- Nietrafne
określenie. – Stwierdził Adam, nadal wpatrując się w Isaaca, który ćwiczył na
scenie. – Moglibyście powtórzyć ten ostatni moment?
- Adam? –
Vanessa ułożyła dłoń na ramieniu bruneta. – A moglibyśmy zamienić słowo?
Czarnowłosy zwrócił ku niej
wzrok, próbując przywołać samego siebie do rzeczywistości.
- Kiedy wiesz,
że… że ktoś zaczyna cię fascynować? – Spytała, opierając dłoń o podłokietnik. –
Kiedy nastaje ten przełomowy moment, w którym masz odwagę przyznać się przed
samym sobą, że to coś znaczy?
Adam patrzył w stronę
przyjaciółki, powstrzymując się przed wzruszeniem ramionami. Charakterystycznym
dla siebie gestem zamknął notatnik, jakby próbował ukryć zapisane w nim myśli.
- Chyba wtedy,
gdy zaczynasz śnić. – Rzekł, próbując się uśmiechnąć.
- A możesz być
mniej poetycki? – Skinęła głową.
- Naprawdę tak
uważam. – Znacząco pokiwał głową. – Twoja podświadomość wie lepiej, nawet, gdy
ty masz wątpliwości. Śniłaś ostatnio o kimś?
- A ty? –
Spytała wymijająco, przełykając ślinę. Poczuła ból w gardle, który pozbawił ją
możliwości mowy.
Czarnowłosy przecząco pokiwał
głową. – Jestem upośledzony w kwestii śnienia. Miewam jedynie koszmary.
Vanessa zaczerpnęła głębszego
oddechu. – Tak swoją drogą, co ten gość z baru robił w naszej sypialni?
Adam w zdumieniu szeroko otworzył
oczy. – Skąd wiesz, że tu był?
- Nie wszyscy
śpią jak zabici, skarbie. Dotykał mojej biżuterii.
- Niczego nie
ukradł. Potrzebował pomocy. – Lambert nerwowo przeczesał palcami swoje włosy. –
Wylali go z roboty, nie miał gdzie nocować.
Vanessa zmrużyła oczy. – Gdzie
nocuje od tamtego czasu?
Czarnowłosy wzruszył ramionami. –
Jeśli zajdzie taka potrzeba, zajrzy do nas.
Brunetka westchnęła pod nosem. –
Dlaczego tak bardzo się nim przejmujesz? To zwykły szczur. Opryskliwy,
niesympatyczny pan świata. – Prychnęła.
- Nie
potrafisz dostrzegać w ludziach piękna. Musisz jeszcze dojrzeć. – Rzekł,
zakładając ręce na piersi – Ma swój charakter. Jest taki… nieprzewidywalny. –
Powiedział po chwili zastanowienia – to fascynujące, nie móc powstrzymać całej
tej energii, która cię rozpiera.
Wpatrywał się w scenę, śledząc
każdy ruch Isaaca.
- Wyobraź
sobie, jaką pasją musi wyrażać się na scenie.
- Prędzej w
łóżku. – Mruknęła Vanessa, wstając z miejsca. – Pomogę chłopakom rozebrać
scenografię.
- Van,
wszystko gra? – Adam również wstał, łapiąc swój plik notatek. – Chyba nie
jesteś w najlepszym nastroju.
- To przez
nowe buty. – Odparła, wzruszając ramionami, nie odwracając się za siebie –
Uwierają.
***
Mieszkanie Maxiego nie było na
tyle skromne, jak spodziewał się tego Ratliff. Zdawało się, że mieszka sam, o
czym świadczyła pełna swoboda, jaką miał w swoim władaniu. Przeszli do kuchni;
chłopak wyjął z lodówki dwie butelki piwa.
- Jesteś
głodny? Z resztą, po co pytam. Jeśli czegoś potrzebujesz, rozejrzyj się. –
Zaproponował, ściągając ze swoich ramion ciemną bluzę. Odsłonił łagodnie
umięśnione ramiona i przeszedł do salonu, by włączyć telewizor. Rzucił się na
kanapę ze swoją butelką.
Ratliff sięgnął po swojego
Budweisera, uprzednio rzucając w stronę chłopaka pęk kluczy, gdzie znajdował
się otwieracz. Powolnym krokiem wszedł do salonu i zajął miejsce obok
rudowłosego. Kapsel syknął i wydał z siebie metalowy szczęk; pulsowanie w
skroniach Ratliffa nie ustawało od poprzedniej nocy. Każdy, niepożądany dźwięk
wydawał mu się nie do zniesienia. Poczuł na sobie wzrok pary oczu, których
koloru nie miał okazji poznać.
- Więc jaka
jest twoja historia, Tommy? – Spytał Maxie, spoglądając w stronę blondyna.
Oparł łokieć o krawędź sofy, zbliżając się tym samym w stronę chłopaka.
- Wolałbym
pominąć ten element na drodze do wspólnego poznania. – Rzekł, nie mając odwagi
nawiązać kontaktu wzrokowego z młodszym od siebie rozmówcą. Wziął łyk piwa,
próbując przerwać niezręczną sytuację, do jakiej doprowadził.
- Chcesz
pozostać w moich oczach bladą skórą, owijającą sześćdziesiąt kilogramów
wnętrzności? Chciałbym zdobyć trochę więcej informacji na twój temat.
Ratliff spojrzał na chłopaka. –
Już wiesz, że nie miałem problemu z chorobami wenerycznymi.
Rudowłosy roześmiał się, a w jego
głosie pobrzmiewała nuta dziecięcej naiwności. Oczy otworzyły się szerzej i
zaczęły lśnić.
- M… - Tommy
wydał z siebie cichy pomruk, zwracając się półprofilem w stronę
dziewiętnastolatka. – Grasz? – Spytał najkrócej, jak tylko potrafił.
- Gram. –
Odparł chłopak.
- Ile masz już
na koncie?
- Dwadzieścia
jeden, może dwa albo trzy. Straciłem rachubę po piętnastym.
Tommy w ostatniej chwili
powstrzymał się od niepoprawnego komentarza. Wziął kilka łyków piwa, po czym
odstawił je na biurko.
- Po takim
ciśnieniu nadal masz ochotę na seks? – Spytał w końcu, opierając łokcie o swoje
kolana. - Ze mną nie przeżyłbyś niczego ponad
to, za co ci płacą.
- Kto
powiedział, że chciałem pójść z tobą do łóżka? – Na twarzy chłopaka zagościł
irytujący dla Ratliffa uśmiech. – Powinniśmy ustalić szczegóły wspólnej sesji.
Jesteś zdecydowany, prawda?
- Zmusza mnie
do tego liczba zer niepoprzedzonych żadną cyfrą.
- Nie musisz
się przede mną tłumaczyć… - Wyszeptał chłopak, zbliżając się do Ratliffa .– Jak
daleko jesteś w stanie się posunąć?
Tommy zwilżył językiem suche wargi.
Przyspieszone bicie jego serca na moment stłumiło męczący ból głowy i uczucie
głodu, które nie pozwalało mu na skierowanie myśli w innym kierunku.
- Nie wiem.
- Sprawdźmy… -
Ciepły szept dostał się wprost pomiędzy rozchylone wargi Tommy’ego. Delikatne
dłonie objęły jego kark i rozpoczęły wędrówkę po ciele. Blondyn nie potrafił
przewidzieć reakcji swojego ciała; nie był pewien, czy rychły pocałunek
przyprawi go o mdłości czy rozpali żar w jego żyłach.
- Możemy
pozować w bieliźnie? – Wyszeptał, magnetycznie odsuwając się od twarzy
chłopaka. Im usilniej próbował walczyć, tym cięższe stawało się jego ciało. Zacisnął
palce na obiciu sofy, badając jej fakturę pod drżącymi palcami.
- Nie ma
problemu. – Odparł chłopak, ocierając nosem o policzek blondyna. – Twój strach
będzie widoczny na każdej odbitce. Nie walcz z tym, Tommy…
Ostatnie, co zapamiętał tuż przed
tym jak ból odebrał mu zdolność do myślenia, był widok nienasyconych, zielonych
oczu, które bezlitośnie go atakowały. Zaczerpnął głębszego oddechu i położył
dłonie na torsie chłopaka, próbując zachować choć nieznaczny dystans między ich
ciałami.
- Nie
potrzebuję prób. – Rzekł Tommy, dając do zrozumienia, że chce wstać.
- Ja również.
– Odparł spiesznie Maxie, chwytając blondyna za kark i wpijając się w jego
wargi tak agresywnie, że ich zęby zderzyły się, wywołując nieprzyjemny dreszcz.
Zapach męskich perfum działał narkotyzująco na Ratliffa, który przestał się
bronić; jego ciało spięło się, a przeżycie nie miało sobie równych.
Młodszy z dwojga oparł dłonie o
ramiona blondyna i dosiadł jego bioder, zwinnym ruchem odsłaniając alabastrową
skórę szyi Ratliffa. Wyczuwał pod językiem pulsującą tętnicę, a w uszach
odbijał się echem tembr uderzeń serca. Gdzieś w jego głowie pojawiła się myśl,
jakoby ten pocałunek miał być dla Tommy’ego w pewnym sensie pierwszym.
Jak nisko trzeba upaść, by znaleźć się w twoim położeniu, Tommy?
Głos jego sumienia był nadzwyczaj
wyraźny. Ocknął się i gwałtownie cofnął, nie pozwalając sobie na kolejny ruch.
Wciąż czuł na ustach obcy smak; jego wargi były podrażnione przez zarost drugiego
mężczyzny.
- Mówię, że
wolę kobiety, ale sam widzisz, że nie jest to do końca prawdą. – Rzekł Tommy, próbując
opanować przyspieszony, płytki oddech. – W każdym razie nie zamierzam
eksperymentować. Mam swoje zasady. Zostańmy przy tym.
Maxie uśmiechnął się, wstając ze
swojego miejsca.
- Zasady nie
grają tu żadnej roli.
Ratliff podniósł się do pozycji
siedzącej, po czym wstał, kierując swoje kroki w stronę drzwi. Był pewien, że
to jedyny ruch, który pozwoli mu na oswobodzenie się z ramion drugiego
mężczyzny. Silne szarpnięcie za jego nadgarstek spowodowało, że gwałtownie
odwrócił się, a następnie zimna powierzchnia ściany przywarła do jego pleców. Miał
przed sobą ten sam nienasycony wzrok, lecz siła jego woli zaczynała słabnąć z
każdą sekundą.
- Pieprz się, Maxie. – Syknął, wypowiadając
ostatnie tego wieczoru słowa. Nie oglądając się za siebie opuścił mieszkanie, rozważając
propozycję przyjęcia pomocy od Adama. W tym momencie był do tego zmuszony.
Kyyyyyyyyyyyyyaaaaaaaaaaaa!! - Oto i moja reakcja ;).
OdpowiedzUsuńEpickieeeeeeeeeeeee ^^. Chcę nexta +.+
Kto może niech polubi moją strone..
OdpowiedzUsuńhttps://www.facebook.com/pages/S%C5%82odkie-s%C5%82odko%C5%9Bci-upieczona/297621303728006
A odcinek super.. zapiera dech w piersiach.. czekam z niecierpliwością na następny..
Robi się coraz ciekawiej :) Pisz dalej!
OdpowiedzUsuńKiedy nowa notka? Tęsknie za twoim rozdziałem xDD!!
OdpowiedzUsuńNie rozumiem pomysłu miotania się Tommiego i chodzenia po zupełnie obcych ludziach i mieszkaniach, tylko po to, żeby wrócić do innego obcego miejsca. Nie ma to dla mnie sensu bo to było jasne czego się spodziewać. I znowu widzę nieścisłości i nie rozumiem. Choć mam też świadomość, że to może być jeden z twoich zabiegów, które mają sens potem. Ale koniec końców zacytuję moją ulubioną autorkę ff i powiem "Tak się nie robi".
OdpowiedzUsuńXoxo. Konie.