piątek, 15 kwietnia 2016

Odc. 14: Bezsenna noc


14. Bezsenna noc


Tommy stanął pod drzwiami gabinetu Adama. Trzymał między palcami płytę, podpisaną jedynie wsteczną datą, określającą połowę roku 1999. Zastukał palcami w drewnianą powierzchnię, jednak nie odpowiedział mu żaden dźwięk. Kiedy zdecydował, że powinien odpuścić i odwrócił się, drzwi uchyliły się, rozlewając jasną smugę światła na skąpany w mroku korytarz.
- Słucham? – Usłyszał zmęczony ton głosu. Odwrócił się, nawiązując z brunetem kontakt wzrokowy. Jego oczy wydawały się tracić swój błękitny blask; nie mógł doszukać się w nich niczego więcej niż matowej szarości.
- Ta płyta… - Zaczął, unosząc dłoń – Została w odtwarzaczu. Pomyślałem, że powinienem ci ją zwrócić.
Lambert przypatrywał się pobłyskującemu krążkowi, po czym wygiął usta w gorzkim uśmiechu. Sięgnął po płytę, ostrożnie obejmując jej krawędzie palcami.
- Dzięki. – Rzekł, po czym ułożył drugą dłoń na klamce – Chcesz wejść? Rozmawianie w progu przynosi pecha.
Blondyn uniósł brew – Pecha? Wydaje mi się, że jest po prostu niegrzeczne. – Uśmiechnął się, widząc łagodny uśmiech wstępujący na twarz Adama, po czym wszedł do pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Czarnowłosy minął go, siadając w swoim przetartym fotelu. Wziął głęboki oddech, stukając palcami w plik zapisanych kartek. Tommy zajął miejsce na starym tapczanie, po czym oparł łokcie o swoje kolana.
- Nie powinienem się mieszać do twoich spraw, ale oni nie wiedzieli. Nie znają finału tej historii.
Czarnowłosy zacisnął wargi w wąską kreskę, po czym pokiwał głową. Nie odpowiedział, pozwalając Tommy’emu kontynuować.
- To, co powiedziałeś Vanessie… o jej przyszłości w tym zespole… poważnie miałeś to na myśli? Mógłbyś ją stąd wyrzucić?
- Dlaczego od razu używasz tak mocnych słów? – Adam jednym ruchem zwrócił się w kierunku blondyna.
Chłopak wzruszył ramionami – Po prostu nazywam rzeczy po imieniu. Nie wydaje mi się, że mógłbyś to zrobić.
- Trzymam się swoich zasad. Znasz je i wiesz, jak ich przestrzegać. To, co zrobiła Vanessa, to co zasugerowała na koniec… - Westchnął, odkładając płytę do pudełka, stojącego pod biurkiem – Nie wiem, jak kobieta może w ogóle powiedzieć coś tak podłego.
Tommy uśmiechnął się, krzyżując swoje palce w silnym splocie – Rzeczywiście słabo je znasz. Nawet nie wiesz, jak wiele razy ja zawiodłem się na dziewczynach.
Adam parsknął śmiechem – Mówisz, jakbyś miał w tym niewyobrażalne doświadczenie.
- Mam dwadzieścia cztery lata. Niektórzy w moim wieku mają już dom i dzieci.
- Zazdrościsz im?
- Chryste, w życiu!
Adam roześmiał się, kręcąc głową – Czyli co, wybierasz życie na kocią łapę? W teatrze, który prędzej czy później skazany będzie na rozbiórkę, spotykając przypadkowe kobiety, nie mając nawet własnego meldunku na świecie? Jaki ty w ogóle masz cel w życiu?
Tommy wzruszył ramionami – Być szczęśliwym. W końcu. To chyba mi wystarczy. Marzenia prowadzą do rozczarowań. Wolę nie obiecywać sobie zbyt wiele, w końcu niemal wszystkie marzenia i plany dotyczą innych ludzi, na których nie mamy wpływu.
Adam łagodnie pokiwał głową, krzyżując swoje palce – Nie lubisz ryzykować?
- Nie lubię, ale cały czas jestem do tego zmuszany.
- Wiesz… mam takie wrażenie, że niektórzy z nas rodzą się pod znakiem spadającej gwiazdy. Wszystko wydaje się być intensywne i piękne do czasu, aż tracimy blask.
Blondyn przysunął się, pokonując ostatni dzielący ich dystans. Siedzieli w bezruchu, pochyleni, a cisza między nimi wibrowała nieznośnie.
- Poznałem twój sekret. Ten, o istnieniu którego nie zamierzałeś mi powiedzieć, Adam… - Tommy odetchnął płytko, obserwując, jak czerń źrenic zaczyna zalewać błękit.
- Co masz na myśli? – Spytał półgłosem Lambert.
Szczupłe palce chłopaka powiodły przez gęste, ciemne włosy, zatrzymując się na karku.
- Jesteś rudy.
- Och, ty dupku! – Adam strząsnął dłoń Tommy’ego, który zgiął się w pół ze śmiechu.
- Przepraszam, wyglądałeś na tak przerażonego! – Odetchnął Ratliff, poprawiając się w fotelu i prostując plecy – Nie wiem, czemu zmieniłeś kolor włosów. Chciałbym cię zobaczyć w naturalnych.
Adam przewrócił oczami – Nie sądzę, że kiedykolwiek będziesz miał ku temu okazję. Dobra, uciekaj stąd, chcę się położyć.
Ratliff wstał z miejsca, poprawiając spodnie – Nie śpisz dziś z pozostałymi? – Spytał, jednak odpowiedziało mu sugestywne mruknięcie –Nieważne. Chciałbym tylko o coś spytać, zanim wyjdę.
Lambert również wstał z miejsca, zakładając ręce na piersi – Słucham?
Blondyn wskazał palcem na biurko – Mógłbym? To znaczy… Chciałbym zobaczyć to nagranie. Sam.
- Nie ma mowy.
Tommy posłał mu zrezygnowane spojrzenie – Zależy mi na tym. Chyba mi ufasz?
Adam roześmiał się głośno – Dosyć odważne stwierdzenie jak na początek naszej znajomości, nie sądzisz? Poza tym granie na emocjach nie jest w porządku.
- Gdybyś nie miał do mnie zaufania, nie wprowadziłbyś mnie do swojego domu i nie pozwolił spać w tym samym pokoju co twoi przyjaciele, wiedząc o mnie co najwyżej tyle, że dorabiałem w nocnym klubie.
Czarnowłosy patrzył przez dłuższą chwilę w kierunku chłopaka. Nie odwracając od niego wzroku sięgnął po płytę, po czym wyciągnął rękę – Cóż. Udanego seansu.

***

- Adam! – Brunet usłyszał swoje imię, przerywające rozpaczliwy szloch. Nim zdążył sięgnąć po szlafrok, Vanessa wpadła do pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi – Ja cię tak bardzo, bardzo przepraszam, ja wiem, że to wszystko źle wyszło, ale byłam, ale…
Brunet odetchnął słabo, po czym zbliżył się do dziewczyny, zaciskając palce na jej ramionach – Uspokój się. Nie mów nic, weź trzy głębokie oddechy i zacznij jeszcze raz.
- Ja…
- Spokojnie. – Rzekł łagodnym tonem głosu, ocierając łzy z jej twarzy – Uspokój się, proszę.
Vanessa zachłysnęła się powietrzem i przewróciła oczami – Nie chciałam tego powiedzieć. Ja i Tommy…
Adam zmarszczył brwi, gdy dziewczyna przerwała swoje zdanie – Wy…? Wy co?
- My wypiliśmy za dużo i wzięliśmy ekstazy, żeby… Żebym poczuła się lepiej. Nie wiedziałam, że zareaguję w ten… Adam! Zaczekaj!

***

Czerń nieba zaczęła ustępować pierwszym promieniom słońca, rozbarwiając smoliste sklepienie. Tommy leżał w jednym ze starych foteli zielonego pokoju, kończąc puszkę ciepłego już piwa. Policzki bolały go od ciągłego uśmiechu na zmęczonej twarzy, gdy wpatrywał się w stary kineskop.
Drzwi rozstąpiły się prędko, a deski zaskrzypiały surowo i tuż po chwili plecy Tommy’ego wkleiły się w oparcie miejsca, na którym siedział. Silne dłonie nie pozwalały mu na wykonanie najmniejszego ruchu, a para oczu przypatrywała mu się tak uważnie, że zaczął odczuwać niepokój.
- Podałeś jej narkotyki?
Tommy wpatrywał się w drżące wargi, znajdujące się tuż przez jego twarzą.
- Tommy, spytałem, czy podałeś jej narkotyki. – Adam próbował panować nad swoim głosem, który momentami stawał się zbyt donośny.
- To przecież tylko Chanelka, nie nazwałbym tego narkotykiem…
Adam cofnął się nerwowo, zmierzając w stronę fortepianu, przy którym zwykle ćwiczył Tommy. Oparł się o niego plecami i zaczął mierzyć palcem w chłopaka.
- Nie pozwolę, żebyś dopuszczał się takich rzeczy pod moim dachem. Ta dziewczyna jest młodsza od nas, do cholery! Nie miałeś żadnych skrupułów przed podaniem jej prochów?
Tommy wpatrywał się w Adama, nie do końca rozumiejąc, o co cały ten szum. Wzruszył jedynie ramionami, wyłączając telewizor.
- Nie mam nic wspólnego z narkotykami, Adam. Po prostu raz trafiły w moje ręce, kiedy zaczynałem moją zmianę.
- Podali ci to w pracy? – Adam zaczął niebezpiecznie prędko zbliżać się w stronę Ratliffa – Możesz mi w końcu powiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi? Nazywasz się modelem, chociaż nigdy nie widziałem ani jednego twojego zdjęcia. Pracujesz tylko nocami, zawsze skrywasz coś w sobie, sprzedajesz mi fałszywe uśmiechy.
Blondyn łagodnie rozchylił wargi, próbując wstać, jednak nogi odmówiły mu posłuszeństwa.
- Więc jak sądzisz, czym się zajmuję?
Adam nerwowo pokręcił głową – Jesteś dilerem. Przyznaj się, że właśnie w ten sposób zarabiasz. Ostatnio zostawiłeś w klubie dwieście dolarów bez mrugnięcia okiem, a jeszcze dwa miesiące temu nie miałeś gdzie mieszkać.
Tommy znalazł w sobie resztki sił, by wstać, jednak nie dorównywał wzrostem Adamowi, gdy zbliżył się do niego. Roześmiał się w końcu, zakładając ręce na piersi.
- Gdybym był dilerem, mógłbym kupić to miejsce razem z tobą. Nie sądzisz?
- Nie możesz mnie kupić.
- Ale mogę cię zdobyć. Koniec końców finał wydaje się być taki sam, prawda? – Odpowiedział z szemranym uśmiechem na ustach, próbując zderzyć plecy Adama z powierzchnią ściany, jednak jego nadgarstki zostały powstrzymane przez parę silnych dłoni i tuż po chwili drobne ciało wpiło się w głęboki fotel, a drobinki kurzy zatańczyły w pojedynczym promieniu słońca, które wkradło się do pomieszczenia. Ręce Tommy’ego były skrzyżowane za jego głową, trzymane w silnym uścisku, a twarz Adama wydawała się być tak blisko, że kontury jego oczu rozmazywały się przed brązowymi tęczówkami.
Oddech przyspieszył, a powietrze zawibrowało nieznośnie, gdy Adam stracił równowagę, uderzając kolanem pomiędzy uda chłopaka, który rozchylił je, próbując zrobić unik, przed mężczyzną, który skrył jego ciało w cieniu.
Był pewien, że jego wargi za moment spotkają się z tymi drugimi i choć nie był na to gotowy, jego ciało zadrżało jako poruszone konwulsjami gorączki.
- Nie bądź taki pewien, Ratliff.
Odetchnął, gdy Adam cofnął się na krok, pozostawiając go wtłoczonego w stary fotel. Tommy uniósł powieki, lecz Lamberta nie było już w zasięgu wzroku.
- To było moje ostatnie ostrzeżenie. Jutro po południu chcę, żebyś zagrał mi cały akt, więc zabieraj do pracy.
Gdy drzwi zamknęły się, Tommy pochylił głowę, skrywając ją w parze swoich dłoni. Zaczynał wariować i wiedział, że jeśli chce się wycofać, powinien zrobić to teraz. Po chwili jednak przypomniał sobie o dwóch biletach lotniczych do San Diego oraz parze wejściówek do opery, które kupił kilka dni wcześniej, jednak nie znalazł jeszcze właściwej okazji, by poinformować Adama o ich istnieniu.

***

Zdobycie numeru do Neila nie należało do najtrudniejszych rzeczy, na jakie Tommy musiał zapracować. Jego wyjście z Vanessą na niedzielnego drinka sfinalizowało ich transakcję i właśnie teraz samotnie spędzając leniwe popołudnie w parku obracał w palcach telefon, zastanawiając się, jakich słów powinien użyć i jak zacząć rozmowę, która nie ma prawa być komfortowa.
Wziął głęboki oddech po czym wybrał numer, oczekując na połączenie. Kiedy rozmówca w końcu odebrał, Tommy’emu przemknęło przez myśl, że ton jego głosu jest zupełnie inny niż ten należący do Adama.
- Cześć. Jestem Tommy. Gram w zespole Adama.
Pod drugiej stronie zapadła cisza, którą przerwał wesoły głos.
- Niestety na to niewiele mogę poradzić, ale jest coś, w czym mogę ci pomóc?
Tommy wyrysował palcem bezkształtny wzór na materiale swoich spodni – Właściwie to jest. I wybacz, że opowiem o tym w trochę chaotyczny i skrócony sposób, ale w tym wszystkim znalazłem profity dla ciebie i twojej rodziny. Gotów?
- Jak najbardziej! Pozwól, że usiądę, zanim padnę z wrażenia.

Plan musiał zadziałać. Tommy zostawił kopertę zaadresowaną na nazwisko Adama i wrzucił ją do skrzynki przy drzwiach teatru. Pozostało tylko czekać, aż brunet odbierze poranną pocztę i pełen entuzjazmu poinformuje wszystkich, że w przeciągu kilku dni odwiedzi rodzinne miasto oraz będzie uczestniczył w ostatnim pokazie Moulin Rouge w mieście, z którym wiązał zarówno dobre jak i gorzkie wspomnienia.

***

Nie lubię być dosłowny, dlatego komponuję, zamiast ubierać myśli w słowa. Dziś zabrakło mi nut, by w wyrazić co czuję, a język, którym się posługuję stał się obcy, bo nie potrafię wytłumaczyć tego, co dzieje się pod powłoką mojej skóry.

Świat, który wydaje się nam być tak okrutny i przerażający w rzeczywistości jest zupełnie sprawiedliwy. Rządzą nim banalne mechanizmy; jeśli czegoś pragniesz i chcesz ze wszystkich sił to osiągnąć, jest duża szansa, że w końcu zrealizujesz swój cel. Ale za każdym celem, marzeniem i pragnieniem sunie cień rozczarowania, którym przyjdzie nam zapłacić, gdy każda komórka naszego ciała poczuje się w końcu raz, w pełni szczęśliwie.
Czy warto rezygnować z marzeń? Czy mógłbym wyrzec się uśmiechu i poczucia bycia szczęśliwym tylko po to, by bronić się przed bólem, który naturalnie musi przyjść? Oczywiście, że nie! Po prostu uważaj, czego sobie życzysz. Otrzymując wspaniały urodzinowy prezent, oczekuj, że wkrótce zgubisz cenny przedmiot. Kiedy rodzice sprawią ci psa na dwunaste urodziny, licz się z tym, że trzy lata później stracisz przyjaciela. Gdy oddasz swoje serce komuś, kto uczyni twoje życie kompletnym – zatrzymaj się i chłoń każdą wspólną chwilę, nie myśląc o konsekwencjach najwyższej ceny jaką przyjdzie ci zapłacić. Poznaj smak bycia szczęśliwym i doceniaj wszystko, co przynosi uśmiech na twoje oblicze. Jeśli choć raz poczujesz się dobrze, z pewnością należysz do bardzo wąskiego grona ludzi i ciesz się tym, bo już teraz wygrałeś.

I choć dziś nie mogę pogodzić się z własną lekkomyślnością, wykładam na stół garść żetonów, życząc sobie szczęścia, jakiego nie doświadczyłem jeszcze nigdy wcześniej.
Jeśli kiedykolwiek będę żałował tej decyzji, sięgnę do tego kawałka papieru, który zawsze będę trzymał przy sobie, by w przyszłości przypomnieć sobie jak spragniony jestem uczuć, o które woła moje serce.


Data: chłodny początek wiosny, roku w którym poznałem Tommy’ego, Nowy Jork.

4 komentarze:

  1. ależ ten blog staje się coraz słodszy! i słodszy i słodszy
    ale tyle widzę w nim niedomówień, przez które wszyscy cierpią. błagam cie Maronko: niech Tommy powie Adamowi prawdę o sobie i niech Adam to zrozumie! Aj, wiem, że tak się nie da wszystkiego od razu poukładać, ale Tom to wszystko robi teraz dla Adama i to sie liczy. Nie lubie terrance'a, ale w każdym opowiadaniu musi być jakiś czarny charakter... no i Vanessa jest taka fajna, skąd ty ją wzięłaś? super odcineczek, lepszy o wiele niż poprzednie, bo tu wszystko jest słodsze, a ja lubie jak się układa. No to życzę ci komfortu w pisaniu, bo lotnisko to chyba nie jest za bardzo komfortowe. No i tak. Pięknie piszesz, pięknie :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Boski rozdział.. Nie mogę się doczekać następnego <3.
    Pozdrawiam xD!

    OdpowiedzUsuń
  3. To tak wciąga! Jesteś niesamowita! Świetny odcinek jak za każdym razem :) Podobają mi się te chwile niepewności lub strach przed prawdą. Niesamowite!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale się zawiodłam. Jak nigdy przedtem. Ta akcja i fragment o tym, że Tomaszek coś dla niego planuje akurat po tym jak okazuje się, że spierdolił. To wygląda tak... Tanio i łatwo. Żeby pokazać, że nie jest taki zły i nie komplikować fabuły? Dlaczego? I dlaczego wydaje pieniądze na coś takiego? Kiedy teatr może upaść i WSZYSCY nie będą mieli gdzie mieszkać. Uh ah. Krzyczę jak za dawnych lat, choć teraz krzyczę z innych powodów.

    OdpowiedzUsuń