Hej hej! Witajcie po dwóch
tygodniach rozłąki :)
Na wstępie (bo nie wiem, czy ktoś
czyta całe te moje pitu pitu) życzę Wam super rodzinnych, Wesołych Świąt! Moje
szczególnie rodzinne nie będą, więc wszystkim, którzy są w podobnej sytuacji
życzę przynajmniej mega SMACZNYCH Świąt! Na ten krótki czas porzucam dietę. Nic
nie wygra z mazurkiem.
Kushina, ja nigdy nie zapominam! Btw, gdybyś przeoczyła mój koment –
fantasy :D
Anonimowy, co za miłe słowa! :) Póki co piszę (w sumie już od kilku
ładnych lat) i nie przestaję :)
Zapraszam serdecznie.
6. Nocna wizyta
Adam wyszedł spod prysznica,
narzucając na siebie biały szlafrok. Przeczesał palcami wilgotne kosmyki włosów
i spojrzał w kierunku zaparowanego lustra. Zatrzymał się w połowie drogi
pomiędzy kabiną a umywalką, gdy w oddali rozbrzmiał głuchy, niepokojący odgłos.
Zmarszczył brwi i zrobił krok w stronę drzwi, jednak zawahał się. Za drugim
razem był już pewien; ktoś najwyraźniej próbował dostać się do teatru.
Biorąc zrezygnowany
oddech opuścił łazienkę i ruszył w stronę głównego hallu. Po drodze
zawiązał pasek szlafroka na wysokości bioder i sięgnął po klucz, przekręcając
go w rdzewiejącym zamku. Gdy pociągnął za klamkę, jego oczom ukazała się
skąpana w mroku postać, której sylwetkę rozpoznał od razu.
- To ja.
Znowu. – Rzekł Ratliff, jednak odpowiedzią z jaką się spotkał było długie
milczenie.
- Wybacz, nie
spodziewałem się ciebie. – Odparł z zakłopotaniem brunet, przerywając
niezręczną ciszę.
- Możemy
porozmawiać? – Spytał Tommy, poprawiając zsuwającą się z jego ramienia torbę.
Adam cofnął się na krok,
ustępując miejsca blondynowi. Zamknął za nim drzwi, odwieszając klucze na hak.
- Obiecałem
sobie nie nadużywać twojej gościnności, znalazłem nawet nocleg u kumpla, ale… -
Mówiąc to zawahał się na moment, nerwowo wciskając dłonie w kieszenie ciasnych
spodni.
-
Pokłóciliście się? – Spytał Adam, zakładając ręce na klatce piersiowej.
- No coś w tym
stylu… - Odparł cichym głosem Tommy.
Adam ze zrozumieniem pokiwał
głową. – Napijesz się herbaty, zjesz coś?
- Chciał się
ze mną przespać.
Lambert rozchylił wargi,
niezdolny do wypowiedzenia jakiegokolwiek słowa. Wzruszył ramionami, po czym
ponownie w wyniku zakłopotania przeczesał palcami swoje włosy.
- Ale chyba
nie zrobił ci krzywdy? – Spytał, próbując wpleść w krótkie pytanie choć trochę
troski.
- M-mi? –
Tommy przecząco pokiwał głową – Żartujesz? Nie, nie zrobił. Nic z tych rzeczy.
To świr. Totalny świr, serio.
Czarnowłosy podejrzliwie
spoglądał w kierunku Ratliffa. Powolnym krokiem ruszył w stronę kuchni.
- Co cię do
mnie sprowadza? – Spytał zalewając czajnik wodą. Po chwili znalazł się obok
lodówki, by wyjąć składniki na sałatkę.
Tommy oparł się o blat. Zastukał
palcami w gładką powierzchnię, strącając okruchy chleba.
- Nie
potrzebujecie sprzątacza? Biletera na przykład może?
Adam zajął się przygotowywaniem
skromnej kolacji. – Radzimy sobie w obecnym zespole.
Blondyn westchnął. – Potrzebuję
pieniędzy. Zastanawiałem się, czy masz wolną posadę.
Czarnowłosy odwrócił się w stronę
Ratliffa. – Zatrudniamy tylko aktorów. Ostatni rok był wyjątkowo trudny, kilka
osób musiało się z nami pożegnać, bo nie byliśmy w stanie się utrzymać.
- Szczerze
mówiąc, to… - Tommy wbił wzrok w wykładzinę, wyściełającą część kuchni –
potrzebuję pieniędzy na leki.
- Coś cię
złapało? – Adam spojrzał przez ramię, krojąc kawałki ananasa – Na tyle jeszcze
chyba mnie stać. Ile potrzebujesz?
Tommy poczuł paraliżujący
dreszcz, który wstrząsnął jego szczupłym ciałem. – Dosyć sporo. Tysiąc dolarów
miesięcznie.
Adam mocniej chwycił nóż, mając
wrażenie, że zaraz go upuści. – To coś bardzo poważnego?
- Póki łykam
te cholerne tabletki, nic mi nie grozi. Z pracy w Walmarcie nie zarobię nawet
na czynsz, a umowa to jedyny sposób na darmową opiekę. Szukam jakiegoś miejsca,
w którym mógłbym pracować i mieszkać.
Lambert wziął głęboki oddech. –
Takiej gaży nie dostają nawet główni aktorzy.
- Mam dorywcze
zajęcie. Dorabiam na boku, więc dałbym sobie radę.
- O przyjęciu
do zespołu decyduje cała grupa. Nie mamy tutaj szefa. – Adam stanął naprzeciwko Tommy’ego. – Takie mamy zasady.
- Nie umiem
śpiewać. W szkolnym przedstawieniu nie dostałem nawet roli drzewa. – Rzekł z
ciepłym, lecz smutnym uśmiechem. – To nie ma szans się udać.
Adam wpatrywał się w brązowe oczy.
Widział w nich pełnię determinacji. Przecież to ten sam człowiek, którego miał
za źródło ognistego temperamentu.
- Zagrasz z
Vanessą, naszą aktorką scenę z Upiora.
- Nie chcę
robić z siebie pośmiewiska…
Czarnowłosy westchnął – Nie mogę
przyjąć aktora, który boi się wyjść na scenę. Nie musisz mieć zdolności, musisz
mieć ducha. Rozumiesz?
Tommy przypatrywał się Adamowi. –
Ja nie potrafię grać. Poważnie, nie potrafię tego robić.
- Uwiedź mnie.
- Co? – Tommy
zmarszczył brwi.
- Tyle chyba
potrafisz, prawda? Nigdy nie wykorzystywałeś sztuczek, żeby zrobić na kimś
wrażenie? To też gra. – Rzekł, zakładając ręce na piersi. - Twojemu koledze nie wyszło. Niech uda się
tobie.
Tommy zaśmiał się, odgarniając
długie włosy, które opadły a jego twarz. – Chyba oszalałeś. Nie umiem uwodzić
facetów. Nie wiem, czy w ogóle potrafię to robić.
- To nie jest
wymagające. Jeden warunek, nie możesz mnie dotknąć ani odezwać się nawet
słowem. Pokaż całym sobą, że mnie pragniesz. Wydobądź z siebie to, co każdy
ukrywa na co dzień i spróbuj zaciągnąć mnie do łóżka. – Rzekł z uśmiechem
Lambert, odkładając nóż na blat. – To naprawdę niewiele względem ról Febusa czy
Quasimodo.
Tommy wziął głęboki oddech,
uśmiechając się pod nosem. Uciekał wzrokiem, nie potrafiąc się skupić i co
chwilę śmiał się cicho, widząc podobne rozbawienie na twarzy bruneta.
To nie może być aż tak trudne. Ten facet naprawdę chce ci pomóc, ale
pójdź mu na rękę, bo za smutny wzrok nikt nie wypłaci ci pieniędzy, których tak
bardzo potrzebujesz.
Opuścił powieki, wprowadzając na
swoją twarz wyraz powagi. Zacisnął palce na blacie, biorąc głęboki oddech w ten
sposób, by jego tors wyraźnie się podniósł. Czuł na sobie wzrok Adama; to
sprawiało, że czuł się niesamowicie obnażony. Nie przeszkadzało mu to, wręcz
przeciwnie; bierna postawa Lamberta pobudzała go do dalszego działania.
Nawiązali kontakt wzrokowy. Tommy
nie musiał silić się na mrużenie powiek czy rozchylanie warg; jego intensywny,
przeszywający wzrok był wystarczająco erotyczny, by zrezygnować ze sztuczek, na
które zdobyć się mógł każdy. Szeroko otwarte oczy zaczęły śledzić całą sylwetkę
Adama; poczynając od niebieskich tęczówek, poprzez pełne wargi, tors, kończąc
na biodrach, wokół których zawiązany był pas szlafroka.
Blondyn wykonał krok w stronę Lamberta,
zmniejszając dystans między ich ciałami do zera. Zaledwie cienka warstwa ciepła
skóry dzieliła ich od siebie. Czarnowłosy śledził ruchy dłoni Ratliffa, które
zaczęły rozwiązywać lekko zawiązany supeł.
- Bez
dotykania, Tommy. To była zasada. – Rzekł, upominając niższego od siebie
chłopaka.
- Bez słów,
Adam, to również zasada. – Odparł chłodnym, niskim głosem, na skutek czego Adam
zatrzymał powietrze w płucach. Poły jego szlafroka zaczęły się bardzo powoli
rozchylać, a wargi blondyna znalazły się tuż przed jego wargami. Nie wiedział,
co się z nim dzieje, gdy nagłe uderzenie gorąca zalało jego podbrzusze. Tommy
nie spuszczał wzroku z oczu, które zaczęły zachodzić mgłą.
- Wystarczy. –
Rzekł przez zaciśnięte zęby Adam.
- Mam kończyć,
gdy dopiero się obudziłeś? – Spytał
Tommy. Czarnowłosy był pewien, że to tylko sztuczka i nic takiego nie ma
miejsca. Kontrolował się i za nic nie potrafił przyznać, że zaczyna przegrywać.
- Zaprowadź
mnie do swojej sypialni i upewnij się, że zamknąłeś drzwi… - Wyszeptał wprost
do ucha Adama, który zacisnął powieki. Teraz już nie miał wątpliwości – bez
względu czy to gra czy czyste zamiary, Tommy sprawdził się w swoim zadaniu.
- Jutro
zagrasz z naszą gwiazdą. – Rzekł Lambert. – Poszło ci całkiem nieźle, mimo że
byłeś mało subtelny.
- Byłbym
subtelny, gdybyś kazał zaprosić się na kawę. – Tommy wykonał krok do tyłu,
pozwalając sobie na zaczerpnięcie głębszego oddechu.
- Zjedz kolację.
Wyglądasz, jakbyś nie miał nic w ustach od dwóch tygodni. - Rzekł Adam,
ponownie zawiązując swój szlafrok. Zadrżał, gdy poczuł na swoich biodrach
dłonie Tommy’ego – okazało się to jednak tylko złudnym wrażeniem.
- Wszystko
gra? – Spytał Ratliff, widząc zakłopotanie, w jakie wpędził Lamberta. Sięgnął
po kanapkę i wziął pierwszy gryz, przypatrując się czarnowłosemu.
- Położysz się
w moim pokoju. Wszyscy już śpią.
Tommy odstawił szklankę herbaty i
wstał ze swojego miejsca. – Powinienem ci podziękować.
- Jeszcze nie
masz za co. – Odparł Adam, łagodnie się uśmiechając. Położył dłoń na ramieniu blondyna
i powolnym krokiem udał się na zewnątrz. Przyłożył rękę do czoła, biorąc
głębszy oddech; zaczął się zastanawiać, czy to aby na pewno dobra decyzja.
Odkąd zaczęli przeliczać każdy cent, nie było miejsca nawet na dodatkową
butelkę wódki, co dopiero na kolejną głowę do wyżywienia.
Mam go zostawić? Skazać na śmierć? No, może bez przesady… co nie
zmienia faktu, że potrzebuje pomocy. Z jakiegoś powodu Najwyższy zesłał go wprost
do mojego domu. Odepchnięcie tego chłopaka byłoby co najmniej nieludzkie.
Nim zniknął w cieniu garderoby
obejrzał się za siebie, mierząc wzrokiem blondyna, dopijającego kubek stygnącej
herbaty. Nie prowokując do podjęcia kolejnej rozmowy, Adam zamknął drzwi niedużego
pomieszczenia i ułożył się na kanapie, pragnąc zapadnięcia w głęboki sen.
***
Słoneczne promienie zalały pokój
już o szóstej rano. Tommy mocniej wtulił się poduszkę, czując na niej zwietrzały
zapach męskich perfum. Gdy rozległo się pukanie do drzwi, syknął „proszę…” i
wynurzył się spod kołdry.
- Jezus Maria.
– Kobiecy głos wprawił go w osłupienie. Natychmiastowo usiadł, przyglądając się
drobnej dziewczynie, która miała na sobie wzorzystą piżamę. – Zanim zacznę
zadawać oczywiste pytania, chcę się dowiedzieć, co zrobiłeś z Adamem.
Blondyn wzruszył ramionami. – Śpi
w innym pokoju. Pozwolił mi przenocować u siebie.
Van podniosła brwi i zarzuciła
ręcznik na ramię. – Przyszedłeś na casting?
- N-nie. Ale w
sumie to tak.
- No to tak
czy nie? – Spytała z poirytowaniem, przystępując z prawej nogi na lewą.
- Mam z kimś
zagrać. – Odparł, powstrzymując się przed ziewnięciem. – Jeśli się uda, to
dołączę do zespołu.
Vanessa oparła się o framugę. –
Nie wyglądasz na takiego, co śpiewa czy tańczy.
- Nie robię
tego. – Odparł, ponownie unosząc ramiona.
Dziewczyna popatrzyła na niego w
milczeniu, po czym łagodnie się uśmiechnęła. Podeszła do łóżka i wyciągnęła
rękę.
- Jestem Van.
Ratliff uścisnął drobną, kobiecą
dłoń. – Tommy. W takim razie będę mieć próbę z tobą. Okażesz trochę litości?
- Zapomnij. –
Rzekła z szerszym uśmiechem, po czym uderzyła blondyna w ramię. – Przygotuj się.
Zagramy, nim wszyscy wstaną.
Tommy ujrzał Adama, który pojawił
się w drzwiach. – Zdążyliście się już poznać? Van, zostaw nas samych na moment.
Dziewczyna pomachała w kierunku
blondyna, po czym skocznym krokiem opuściła pokój. Kiedy drzwi się zamknęły,
Adam usiadł na krawędzi łóżka, uśmiechając się na widok zmierzwionych włosów
chłopaka.
- Masz jakieś ubrania?
Jeśli będzie ci czegoś brakowało, mamy zapas podstawowych ciuchów.
Tommy skinął głową na swoją torbę.
– Przyniosłem kilka szmat. Mogę skorzystać z łazienki? – Spytał łagodnym
głosem.
- Jasne.
Pokażę ci drogę. – Odparł Adam, opierając łokcie o kolana. – Każdy z nas
przygotowuje śniadanie sam dla siebie. Korzystaj z lodówki, wszystko jest
wspólne.
Blondyn skierował wzrok w
kierunku Lamberta i założył włosy za ucho. Uśmiechnął się, gdy poczuł na sobie
wzrok niebieskich oczu.
- Brzmisz,
jakbyś był pewien, że zostanę tutaj na dłużej.
Czarnowłosy odpowiedział podobnym
uśmiechem.
- Chodźmy. –
Rzekł Ratliff, wstając z łóżka. Nim chwycił torbę, w której mieścił cały swój
dorobek, narzucił na siebie cienki szlafrok i wyjrzał przez okno. Ten dzień
zapowiadał się wyjątkowo słonecznie.
<3 Kocham Ich, Te ich gierki i w ogóle Te szalone pomysły ;)
OdpowiedzUsuńTwój rozdzialik jest fenomenalny +__+!
OdpowiedzUsuńhttp://adam-x-tommy.blogspot.com/2014/04/rozdzia-1-elf-w-srod-ludzi.html
UsuńNowa notka przed terminem, miała być za miesiąc, ale koleżanka mnie cisnęła O.o, więc jest dzisiaj x3!!
Myślę, że za tydzień będzie kolejna notka, ale nic nie obiecuje.
Pozdrawiam: Kushina.Zimoch ^^. <3
PS. Wesołych świąt ^^..
UsuńŻe też Adam musiał wymyślić akurat coś takiego, żeby sprawdzić, czy Tommy nadaje się na aktora. XD Kocham Twoje opowiadanie. Przepraszam, że ostatnio nie komentowałam, ale coś mi nie działało. Wesołej reszty Świąt!
OdpowiedzUsuńHej, komentuję. To chyba pierwszy raz w Sumie, ale czytałam na bieżąco. Co do tego odcinka: wiedziałam, że Tommy w końcu się do Adama zgłosi, ale ten pomysł z lekami? I to uwodzenie było super seksowne. Co tu dużo pisać? Szykuje się kolejny fenomenalny fanfic. Pozdro :*
OdpowiedzUsuńHehe zgadzam się z tobą ! Uwodzenie to on ma we krwi :D <3 tak mraśnie. Ogólnie to wyobrażam go sobie w tym opowiadaniu z takim tygodniowym zarostem ;D <3
UsuńSiemaaa.. Zapraszam na rozdział 2, gdzie zaczynamy poznawać historię Adama Lamberta, po mojemu :D.. Zapraszam!!!!!
OdpowiedzUsuńhttp://adam-x-tommy.blogspot.com/2014/04/rozdzia-2-kotoak-w-srod-ludzi.html
Kiedy rozdział? :))).. U mnie jest od wczoraj rozdział 3 ^^. Pozdrawiam xD!!
OdpowiedzUsuńhttp://adam-x-tommy.blogspot.com/2014/05/rozdzia-3-kotoak-w-srod-ludzi.html
Droga Marono!
OdpowiedzUsuńJak zwykle fenomenalny rozdział. Z niecierpliwością czekam na kolejny, który - co jest martwiące - opóźnił się i to sporo czasu :)
Czekam na next w każdym bądź razie ^3^
Twoja stała czytelniczka - Glammonster
Jezu uwielbiam twoje opiwiadania, piszesz niesamowicie po prostu sjhssnshwjsgahs
OdpowiedzUsuńkiedy nastepny rozdzial? Nie moge sie doczekac
Hej. Opowiadanie jest całkiem, całkiem. Mam nadzieje, że nie zakończyłaś go od tak i w takiej chwili, ponieważ było by to bez litosne. Plus fakt, że ostatni wpis był w kwietniu... szkoda.
OdpowiedzUsuńBędę czekać, mam nadzieje, że coś napiszesz, chociaż kilka słów :)
Kochana Marono! Czytałam Piaskowego Gołębia i Klatkę Dla Kolibrów i kobieto! Brak mi słów co do twojego talentu pisarskiego! Jesteś cudowna każde twoje zdanie jest jak płynne złoto przed moimi oczami *o*!!! Dopiero niedawno rozpoczełam czytanie twoich opowiadań i bardzo starałam się aby nadążyć za innymi bo miałam spore zaległości. Nawet nie wiesz jak wielkie emocje wzbudzasz w mojej głowie a przede wszystkim.. w sercu! Jesteś Najcudowniejszą autorką jaką do tej pory spotkałam! Piszesz najlepsze Adommy! <3 Chciałabym być taka jak ty! Nowe opowiadanie jest świetne i mam nadzieję że będziesz mogła dalej je kontynuować, bo muszę przyznać że zmartwiło mnie że tak długo nie było nowego odcinka. Martwie się o ciebie bo nie wiem co się stało mam nadzieję ze to nic poważnego, bo zależy mi na tym byś była zdrowa i szczęśliwa bo dałaś nam wszystkim tyle szczęścia i włożyłaś w opowiadania tyle energii że nic jak dziękować ci i cię wspierać. Mam nadzeję że szybko do nas wrócisz moja nowa Idolko Przecudowna Boska Marono! <3 <3 <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńPS. Przepraszam że podczas czytania poprzednich opowiadań nie pisałam komentarzy ale chciałam jak najszybciej nadążyć z czytaniem a dodatkowo tak mi się podobało to co piszesz że czytałam bez przerwy i po nocach nawet jak oczy mi się kleiły i było blisko 4 nad ranem. Poprostu niemogłam przestać a to wszystko dlatego że masz tak wyjątkowy jedyny w swoim rodzaju talent pisarski który nie pozwala oderwać się od czytania póki nie skończy się czytać wszystkiego co dostępne!!!! <3 <3 <3 Pozdrawiam i przesyłam pełno buziaczków przytulasów i życzę weny!!!!!
-GlamKinia
<3 <3 <3
Witaj mam nadzieję że nas nie zostawisz po tych kilku rozdziałach bo ja wciąż czekam pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że szybko zaczniesz pisać dalej. Dwa dni temu skończyłam czytać klatkę i zainspirowałaś mnie. Teraz sama piszę na temat Adama i jestem twoją fanką
OdpowiedzUsuńMarono, tęsknimy :(
OdpowiedzUsuńnie wierzę, że nadal tu zaglądam... ._.
OdpowiedzUsuńDroga Marono, czy pojawi się coś jeszcze?
OdpowiedzUsuńCzekamy z niecierpliwością ^^
OdpowiedzUsuńTommy jest świrem bo sie poddaje, a potem wielce pokrzywdzony. Pierwsze skrzypce w rozdziale zagrała dla mnie sałatka. Wspomniałaś o tym i nic innego nie ma znaczenia.
OdpowiedzUsuńPo za tym zauważyłam jak dziwnie bohaterowie szybko zmieniają samopoczucie i podejście. Laska znajduje Tomaszka, zaskoczona, trochę przerażona, zaczyna mocno z pytaniami, koleś chce dołączyć- wszyscy wiedzą, że na to nie ma hajsu, ale laska tego nie kwestionuje, ani tego że koleś za nic nie potrafi grać i nagle dystans nie wiadomo czemu pryska i laska się szeroko uśmiecha i miło przedstawia. A ja nie wiem koniec końców czy ona w końcu się przejęła, przestraszyła, czy tylko mi się śniło.
Biorę kredki i coś mi się w tej kolorowance nie zgadza, bo słońce nie jest trójkątne.