środa, 6 kwietnia 2016

Odc.13: Róża

Witajcie! Ten odcinek ma swoją historię, kilka akapitów powstało w nocy spędzonej na lotnisku, z powodu odwołanego lotu. Zostałam uwięziona wraz z całą masą ludzi, którzy rozlali się w fotelach, należących do zamkniętych wtedy kawiarni, ale na szczęście większość z nich od razu zapadła w głęboki sen, więc mogłam liczyć na trochę skupienia :)
Ten odcinek będzie nieco dłuższy od poprzednich. Zapraszam do czytania i pozostawienia po sobie jakiegoś śladu, jeśli tu jesteście, Glamberts :))

Wkrótce popracuję nad stroną wizualną bloga, poprawieniem czytelności i ułatwieniem dostępu np. do spisu treści. Wiosenne porządki :)


13. Róża


Główna sala teatru zupełnie opustoszała. Część zespołu spiesznie udała się do pobliskiego klubu, by wypić kufel obiecanego przez Ratliffa piwa i wzajemnie podzielić się emocjami oraz panującymi nastrojami. Pozostali członkowie postanowili zająć miejsce w głównej sypialni, z przejęciem wczytując się w scenariusz. Doszukiwali się drobnych błędów, które zdarzało się Adamowi popełniać.
Tommy dwukrotnie zapukał do niedużego pomieszczenia, gdzie przebywała Vanessa. Choć nie usłyszał odpowiedzi nacisnął klamkę i przekroczył próg pokoju, zatrzymując się naprzeciwko starej, przetartej kanapy. Założył dłonie na piersi, spoglądając na brunetkę, która nerwowo zaciskała ramiona wokół swoich kolan. Drżenie jej warg mogło oznaczać, że jest na granicy płaczu. Blondyn zaczął błagać w duchu, by dziewczyna się nie rozkleiła; wiedział, że jest marnym pocieszycielem. Próba okazania wsparcia mogłaby się przerodzić w niewyobrażalnie niefortunną awanturę.
- Adam będzie dziś bawił się z resztą zespołu. Chcesz dać za wygraną i okazać swój żal? Chodź ze mną. Będziemy pić, ćpać i tańczyć do upadłego.
Dziewczyna parsknęła śmiechem, ocierając policzek skrawkiem naciągniętego na dłoń rękawa.
- Nie mam na to siły. Nie chcę w ogóle z nim rozmawiać.
Tommy zbliżył się na bezpieczną odległość, po czym ukucnął, opierając swoje ręce o kolana dziewczyny. Zaczekał, aż ich spojrzenia w końcu się spotkają.
- Nikt nie każe ci z nim rozmawiać.
Westchnęła, zatrzymując wzrok na parze uchylonych drzwi – Nie jestem w nastroju.
Tommy przyglądał się jej twarzy. Odetchnął z ulgą, gdy zaczął znów odczuwać bezpieczny grunt pod stopami. Sięgnął do kieszeni, wyciągając srebrny blister z kolorowymi pigułkami, które towarzyszyły mu od czasu minionego zlecenia na obsługę barmańskiej lady.
- A chcesz być?

***

Przekroczyli próg klubu wspólnie, a ich śmiech jako jeden z nielicznych dźwięków przebił się przez głośną muzykę. Trzymali się wzajemnie w ramionach, szybkim krokiem zmierzając w stronę barmana, który w obecnej chwili polerował wysokie szklanki.
Dziewczyna zachwiała się, po czym przysiadła na wysokim stołku i zwróciła się frontem w stronę Ratliffa, patrząc na niego z dołu.
- Postawię ci drinka. – Zaproponował, wyciągając z kieszeni banknot. Oparł się o ladę, przywołując barmana falującą dziesięciodolarówką.
Vanessa pochyliła się w stronę blondyna, unosząc łagodnie jeden kącik ust.
- Ja tobie też postawię.
Tommy zmrużył oczy, po czym parsknął śmiechem. Zwrócił się do wysokiego mężczyzny, który porozumiewawczo kiwnął głową.
- Blue Lagoon dla tej pani. I nic więcej na dziś, bo jej kolana niebezpiecznie prędko zaczynają zbliżać się do podłogi. – Mrugnął okiem w jej kierunku, dzieląc szeroki, bezczelnie flirtujący uśmiech.
Jego plecy przebiegł zimny dreszcz, gdy usłyszał za sobą znajomy, lecz nieprzyjemny ton głosu.
- Kto to mówi, Ratliff? Myślę, że to właśnie tobie należy zakładać kaganiec. Otwierasz pysk, gdy tylko zobaczysz rozpięty rozporek.
Vanessa roześmiała się, zginając w pół. Zignorowała mężczyzn, nawołując barmana, który odwrócił się w poszukiwaniu Curacao. Blondyn odwrócił się w stronę Terrance’a, unosząc brwi i łagodnie rozchylając wargi.
- Myślę, że w obecnej chwili mógłbym liczyć na kolejkę, która chciałaby być prowadzona przeze mnie na smyczy, jeśli już mówimy o psach, Spencer.
- Cóż, nie posądzam Adama o fantazje tego typu. Raczej się nie dogadacie w łóżku, jeśli tam próbujesz doprowadzić waszą nabierającą tempa znajomość.
- Postaw sobie piwo. Albo przeleć coś, co jeszcze trzyma się na dwóch nogach. Niestety tylko tyle mogę poradzić na twoją frustrację. - Odpysknął, wyrzucając banknot ze swoich palców jednym pstryknięciem ze środkowego palca. Chwycił Vanessę za nadgarstek, ignorując jej narzekanie na temat nieotrzymanego drinka i zatopił się we mgle utworzonej z papierosowego dymu.
Muzyka zawibrowała w jego żyłach; przyciągnął drobną brunetkę do swojego ciała, ciasno oplatając ramiona wokół jej talii. Przycisnął swoje czoło do jej czoła, pozwalając swoim powiekom opaść. Wziął głęboki oddech, wdychając przy tym kwiatowy zapach łagodnych perfum. Nerwowo zacisnął wargi, wciąż odtwarzając w głowie słowa Terrance’a.  
- Nie przepadacie za sobą? – Krzyknęła do jego ucha, próbując zdominować triumfujący w tej chwili głos Lady Gagi.
Tommy jedynie pokręcił głową, po czym omiótł wzrokiem pełną salę. Dostrzegł machającą w jego kierunku dłoń, tonącą za chmurą dymu. Uśmiechnął się łagodnie, gdy ujrzał pogrążonego w tańcu Adama. Utrzymywali wzajemne spojrzenie nieprzerwanie, aż do czasu, gdy ciemność zaczęła na przemian ustępować białemu światłu. W stroboskopowej ferii blasków i mroku tracili ze sobą kontakt na ułamki sekund i Tommy nie potrafił zrozumieć dlaczego jest to tak bardzo frustrujące.
Dopiero po chwili Ratliff zauważył, że przed sylwetką Adama znajduje się druga osoba; znacznie niższa i drobniejsza. Od razu rozpoznał w niej Mike’a, który zwrócony był tyłem do Lamberta, a jego plecy sklejały się z materiałem koszuli Adama zaledwie na milisekundy. Tommy poczuł, że na moment stracił oddech, błagając w myślach, by pośladki mężczyzny nie przywarły za chwilę do bioder bruneta; z każdą kolejną chwilą był niemal pewien, że zaraz to nastąpi, jednak Mike nieprzerwanie zachowywał resztki dystansu, zupełnie ignorując przewiercającego go na wskroś wzrokiem blondyna.
Adam leniwie zarzucił ręce na ramiona chłopaka, sprawiając, że materiał jego własnej koszuli napiął się na łagodnie zaznaczonych bicepsach. Tommy leniwie przygryzł dolną wargę, obserwując jak nieznacznie dopasowane spodnie zsuwają się z jego bioder, odsłaniając szeroki pas bielizny oraz kość biodrową, malującą się rozmytym cieniem w słabym, ciepłym świetle. Jego łagodnie rozchylone wargi łapały głębokie hausty powietrza, co mógł stwierdzić po niebezpiecznie szybko falującej klatce piersiowej. Oczy wyglądały jak gdyby zaszły mgłą, a gdy ponownie zwróciły się w stronę blondwłosego chłopaka, bolesny, kłujący impuls uderzył w jego podbrzusze.
Jęknął niemal bezgłośnie, gdy dłonie Adama od niechcenia przebiegły wzdłuż pleców Mike’a i choć ten drobny gest najprawdopodobniej nie znaczył nic, Tommy poczuł niesamowity przypływ zazdrości. Tuż po chwili mężczyźni zaczęli ze sobą rozmawiać; choć raczej to Adam mówił, pochylony nad uchem chłopaka, obejmując ciasno jego szyję. Tuż po chwili machnął ręką w stronę Tommy’ego i Vanessy, wskazując na zlokalizowany w kącie stół, przy którym bawiła się reszta zespołu.
- Chodź… – Rzekł Tommy, chwytając nadgarstek dziewczyny. Przeciskał się przez tańczący tłum, skupiając się na dłoni Adama, wyciągniętej w powietrze. Kilkukrotnie stanął na palcach, żeby dostrzec w oddali znajome twarze i odetchnął ciężko, gdy w końcu wraz z Lambertem dotarli do dużej sofy, która ku ich zaskoczeniu była wolna.
- Młody? – Zagadnął Tommy, próbując przeszkodzić chłopakowi zajęcie miejsca tuż obok Adama. Wyciągnął z tylnej kieszeni spodni studolarowy banknot, po czym wskazał na bar – Przynieś wszystkim piwo albo drinki. W sumie przydałaby się dodatkowa butelka whisky na stół. Może paczka fajek. Mogę na ciebie liczyć? – Spytał z czarującym uśmiechem. Mike niepewnie kiwnął głową, po czym oddalił się, znikając w gęstym, tańczącym tłumie.
- Chyba masz za ciężki portfel, co? – Spytał Adam, wciskając się na sofę, która momentalnie została zajęta przez Brooke i Louisa. Tommy wzruszył ramionami i usiadł na pojedynczym fotelu, umiejscowionym po drugiej stronie stołu. Ignorował rozmowy pozostałych członków zespołu, w które momentami wtrącał się Adam. Blondyn przypatrywał się jego zmierzwionym kosmykom włosów powoli pracującym wargom, wyginającym się w uśmiechu się od czasu do czasu. Po chwili poczuł spływający na niego ciężar drobnego ciała; Vanessa umiejscowiła się na szerokim oparciu fotela, na którym siedział. Objęła jego szyję ramionami i złożyła na skroni przelotny pocałunek, upewniając się, że Adam z pewnością go zauważy.
Zauważył.
Brunet na początku próbował dyskretnie zerkać w ich kierunku, sięgając po swoją szklankę. Dopiero, gdy czuł na sobie nieprzerwany, choć wyjątkowo obojętny wzrok Ratliffa, postanowił nawiązać z nim dłuższy kontakt wzrokowy. Zsunął swoje biodra z fotela, po czym sięgnął po telefon leżący tuż przed nim. Obracał go między palcami, uważnym wzrokiem śledząc wargi Vanessy, które zdecydowanie zbyt często spotykały się ze skórą lub włosami Ratliffa. Tommy pozostawał niewzruszony; trzymał dziewczynę w ciasnym uścisku, jednak nie odwzajemnił żadnego gestu. Miał świadomość, że ekstazy zwalnia wszystkie hamulce, jednak nie spodziewał się, że to on padnie pierwszą ofiarą najlepszej przyjaciółki Lamberta. Wolał trzymać ją blisko siebie, niż pozwolić jej zbliżyć się do swojego własnego celu choćby na metr.
Poczuł wibracje swojego telefonu; momentalnie pomyślał o brunecie, który w tej samej chwili wpatrywał się we własny wyświetlacz. Tommy zignorował wszystkie nieprzeczytane wiadomości, oprócz tej jednej.

Od: Adam
23:41
Więc jak, przykleiłeś ją do siebie, czy zupełnie postradała zmysły?

Uśmiechnął się szeroko, podnosząc wzrok na nieznacznie rozbawioną twarz Adama. Dostrzegł w jego spojrzeniu cień rozczarowania, oraz towarzyszący mu obojętny półuśmiech. Tommy objął wzrokiem pozostałych członków zespołu, upewniając się, czy nikt nie zamierza włączyć ich do dyskusji. Terrance był nieobecny, co pozwoliło Ratliffowi odetchnąć z ulgą; przynajmniej na moment.

Od: Thompson
23:43
A co, zazdrościsz?

Uśmiechnął się triumfalnie, po czym sięgnął po szklankę wody, którą przed chwilą przyniósł Mike dla jedynej nieletniej* osoby w zespole. Odpowiedź przyszła prędzej, niż się spodziewał.

Od: Adam
23:44
Tobie? Czy jej?

Wziął nierówny łyk, przez co zachłysnął się, otrzymując spieszne poklepanie po plecach z ręki Vanessy. Otarł usta rękawem, łapiąc haust powietrza. Cichy śmiech Adama rozbrzmiał w jego uszach i nie mógł nic poradzić na dreszcze spływające w dół jego brzucha. Momentalnie wyobraził sobie dłonie Adama wędrujące po jego klatce piersiowej, plecach; palce wplątujące się w wilgotne kosmyki włosów oraz spuchnięte, zaczerwienione wargi wyznaczające ścieżkę wzdłuż jego szczęki. Zadrżał, gdy pomyślał, że Lambert może mieć w głowie ten sam scenariusz, zadając na pozór nic nieznaczące pytanie.
Dopiero teraz, po raz pierwszy w swoim życiu, w pełni trzeźwych zmysłów i zupełnie niezdesperowany bliskości drugiej osoby, poczuł pragnienie skierowane do drugiego mężczyzny. Do Adama, który siedział po drugiej stronie stołu, z bezczelnie szerokim uśmiechem. Pragnął wspiąć się na drewniane deski, chwycić go za kołnierz rozpiętej na dwa guziki koszuli i boleśnie zmiażdżyć jego wargi swoimi, czując zryw motyli w swoim brzuchu oraz pszczeli, wściekły rój usytuowany nieco niżej.
Dłoń Vanessy spłynęła po jego udzie. Westchnął nerwowo, czując dokładnie to, czego się spodziewał, jednak zacisnął palce wokół drobnego nadgarstka, cofając rękę dziewczyny.
- Powinnaś się położyć. Wystarczy na dziś. – Zasugerował, czując nieustannie palące spojrzenie Adama. Jego dłonie drżały; pragnął go dotknąć. Posmakować. Uciekał wzrokiem od niebieskiego spojrzenia, jednak przyciągało go silniej niż magnes.
Kurwa mać, przestań.
- Napiszę do Terrance’a, żeby podrzucił ją do domu. Znajomy pożyczył mu auto, a Spencer dziś nie pije. – Zasugerował Adam, ponownie sięgając po telefon.
- Jakie to auto? – Tommy wstał, chwytając dziewczynę w pasie. – Wyjdę z nią na zewnątrz. Powinna złapać trochę świeżego powietrza. Mi też się przyda. – Ostatnie słowa wypowiedział bardziej do siebie niż do bruneta.
- Zielony Voyager w sedanie. – Odpowiedział Adam, wybierając numer do czarnoskórego tancerza.
- Chodź, kochanie. – Westchnął Tommy, łapiąc dziewczynę za nadgarstek i prowadząc ją w stronę wyjścia. Po drodze musiał chwycić ją w pasie, bo każdy kolejny krok zaczynał stanowić dla niej coraz większy problem.
Pchnął ciężkie metalowe drzwi i zachłysnął się chłodnym powietrzem. Momentalnie dostrzegł zaparkowane auto, z ciekawości zaglądając do środka.
- To twój? – Spytała Vanessa, przysiadając na masce. Zaczęła poklepywać kieszenie swojej kurtki w poszukiwaniu paczki papierosów. Tommy wyciągnął swoje, wsuwając jednego między wargi, a drugim częstując dziewczynę.
- W życiu bym nie wsiadł do czegoś tak paskudnego. – Odparł blondyn, na co brunetka zareagowała cichym śmiechem. Przypalił koniec swojego Chesterfielda, odkładając zapalniczkę na dach samochodu. Oparł łokcie o karoserię, po czym skrył twarz w ramieniu, próbując ochłonąć. Papierosowy dym działał na niego nadzwyczaj kojąco.

***

Minęło ponad dwadzieścia pięć minut, od kiedy Tommy opuścił klub. Adam co chwilę spoglądał na zegarek, po czym postanowił, że w momencie gdy długa wskazówka wskaże północny kierunek, postanowi wyjrzeć za drzwi.
Uderzyło w niego chłodne powietrze, jednak rozpalona skóra przyjęła to z wdzięcznością. Rozejrzał się dookoła, choć nie musiał szukać zbyt długo. W pobladłym świetle latarni dostrzegł drobną sylwetkę, wokół której unosiła się chmura dymu. Adam potarł ramiona, po czym powolnym krokiem zbliżył się do Tommy’ego, próbując stawiać bezszelestne kroki.
- Boo! – Klasnął w dłonie, po czym uśmiechnął się, gdy brązowe tęczówki zmierzyły go wzrokiem.
- Nie przestraszyłbyś nawet sarny. – Rzekł z uśmiechem blondyn, wyrzucając niedopałek spomiędzy swoich palców.
- Nie marzniesz? – Spytał Adam, zsuwając z ramion swoją kurtkę. Złapał ją w dłonie i wysunął ręce w kierunku Tommy’ego, który zmierzył go wzrokiem. Roześmiał się po chwili.
- To dziewczęce. Nie powinieneś tego robić.
Adam z powrotem narzucił kurtkę na swoje plecy, po czym wzruszył ramionami – Myślę, że z nas dwojga ty masz na koncie znacznie więcej nie-powinienem-tego-robić. – Mówiąc ostatnie słowa nakreślił w powietrzu cudzysłów.
Tommy uniósł brwi, wpatrując się w niebieskie oczy – Dlaczego tak uważasz?
Adam przesunął palcami po przedramieniu Ratliffa – Twoje tatuaże. Gdybym miał je nosić, wszystkie trafiłyby na listę moich największych porażek.
Blondyn pokręcił głową i przewrócił oczami – To rzeczywiście prowadzisz życie idealne, Panie Lambert, jeżeli gówniane tatuaże mógłbyś zaliczyć do porażek.
Adam chwycił nadgarstek Tommy’ego, przekręcając go nieznacznie – Ten jest całkiem niezły. – Spostrzegł, zarysowując palcami linię róży, zdobiącej przedramię chłopaka. – A masz gdzieś sztylet?
Blondyn wzruszył ramionami, skupiając się na ciepłych palcach Adama, malujących niewidzialne wzory na jego skórze – Sztylet? – Powtórzył z zaciekawieniem.
- Róża i sztylet zawsze idą w parze. Nie wiedziałeś? Swoją drogą, nie przeszkadza ci to w pracy?
- Pracy? – Tommy zmarszczył brwi – A dlaczego miałoby?
Adam z konsternacją przechylił głowę, po czym wsunął ręce w rękawy kurtki, czując mocniejszy podmuch wiatru – Bo zarabiasz ciałem.
Tommy spróbował przełknąć ślinę, jednak gęsta zawiesina zatrzymała się na samym początku jego przełyku. Ciężki ból uderzył w jego żołądek i zaczynał tracić wiarę, że powstrzyma nadchodzące torsje.
- C-co? – Spytał dwukrotnie; za pierwszym razem jego głos został stłumiony i rozbrzmiał jako cichy jęk. Poczuł jak niewidzialna dłoń zaczęła miażdżyć jego trzewia, gdy Adam uśmiechnął się, jednocześnie patrząc trzeźwym wzrokiem w jego kierunku.
- Jesteś modelem, więc ciało to twoje narzędzie pracy, prawda?
- Och… zgadza się. – Rzucił krótko, próbując zamaskować poczucie ulgi i chęć złapania się za klatkę piersiową z próbą uspokojenia oddechu – Masz rację. Po prostu ująłeś to w złe słowa. Będę leciał do teatru, zostajesz?
Lambert rozejrzał się dookoła, zatrzymując wzrok na opuszczającej klub parze nastolatków. Pomachali ręką w kierunku taksówki, która minęła ich bez zamiaru zatrzymania się. Dziewczyna wyciągnęła rękę, wystawiając środkowy palec i rzucając soczyste przekleństwo w kierunku oddalającego się auta. Adam parsknął śmiechem, ponownie spoglądając w kierunku blondyna.
- Szczerze mówiąc liczyłem, że będę miał okazję przekonać się jak tańczysz. – Rzekł niespiesznie, jednak w jego głosie pobrzmiewała nuta niepewności.
- Niewiele tracisz. – Odparł z półuśmiechem, powoli zmierzając w kierunku głównego chodnika.
- To długa droga. Sam się zanudzisz.
Blondyn zwolnił, sięgając wzrokiem przez ramię. Adam zmierzał w jego stronę, po czym ułożył trzy palce w geście pistoletu, gdy Tommy wyjął z paczki kolejnego papierosa.
- Nawet nie licz, że ci na to pozwolę.

***

Adam ostrożnie zamknął za sobą główne drzwi, przepuszczając Tommy’ego, by jako pierwszy schował się przed deszczem. Ratliff odgarnął do tyłu wilgotne kosmyki włosów, biorąc w płuca głęboki oddech. Poczuł znajomą już woń wilgotnych, próchniejących desek, jednak zapach ten kojarzył mu się wyjątkowo ciepło.
- Nie spodziewałem się, że teatr stanie się moim domem.
Adam rzucił swoją kurtkę na blat należący do otwartej szatni i zwrócił się w kierunku głównego korytarza.
- Mówią, że domem może wcale nie być budynek, wiesz? Że domem może być równie dobrze osoba, do której chcesz wracać.
Tommy poszedł w ślady Adama, kierując się wraz z nim w stronę kuchni.
- W jaki sposób nadal funkcjonujesz w tym brutalnym świecie? Nie potrafię tego pojąć.
Lambert uniósł kącik ust. Z kuchni dochodziły salwy śmiechu i płytkich komentarzy. – Świat jest taki, jakim go sobie wykreujemy. Mój może nie jest perfekcyjny, ale z pewnością nie jest brutalny. A jeśli chodzi o… - Jego głos ugrzązł w gardle, gdy pchnął drzwi kuchni i ujrzał obraz na ekranie starego kineskopu.
- Ballerina! – Zawołał jeden z członków zespołu, gdy Adam stanął w progu pomieszczenia. Tommy stanął na palcach, wychylając się zza pleców Lamberta, by spojrzeć w stronę telewizora. Zmrużył oczy, obserwując młodego, bardzo szczupłego chłopaka, obejmującego palcami jednej dłoni drążek. Drugą rękę synchronicznie wyrzucał wraz ze stopą wysoko w powietrze. Wszystko kręcone było z poziomu nieruchomej kamery, a miejsce przypominało duży, opustoszały garaż z jednym witrażowym oknem. Ciało nastoletniego chłopca wydawało się być kruche i pozbawione kości, gdy łączył ukłony z wyskokami w nienaturalny sposób, a kiedy zbliżył się do kamery, Tommy ujrzał niesamowicie piękną twarz oraz rozrzucone kosmyki rudych włosów.
Kiedy Adam otrząsnął się z amoku, mocnym krokiem wszedł do kuchni, wyrywając kabel zasilający od starego odbiornika. Miny wszystkich zrzedły; wraz z miną Vanessy, która ściskała w dłoniach małe pudełko z kluczem wsuniętym w zamek.
- Nie miałaś prawa grzebać w moich rzeczach. W ogóle nie masz prawa wchodzić do mojego pokoju. – Rzekł oschłym, pełnym surowości tonem, mierząc palcem w stronę dziewczyny.
Dopiero teraz Tommy zrozumiał; tańczącym chłopakiem, który przywołał uśmiech również i na jego twarzy był sam Adam. Adam, który w momencie nagrywania swoich prób nie był jeszcze świadomy, że jego życie za kilkanaście miesięcy rozpadnie się jak domek z kart, gdy kolejna taneczna próba będzie tak długa, że zabraknie taśmy, by nagrać ją od początku do końca.
- Ale w czym problem? – Spytał jeden z chłopaków – Nie wspominałeś nigdy, że tańczyłeś w balecie. Adam, no powiedz coś do cholery!
- Oczywiście, że ja nie mogę zbliżyć się do twojego pokoju, ale Tommy może tam zaglądać kiedy tylko zechce, prawda? – Warknęła, przez co wszystkie pary oczy zwróciły się w kierunku speszonego blondyna.
- Nie mieszaj go do tego. – Odparł, przestępując na jedną nogę, by nachylić się w kierunku dziewczyny.
- Przyjaciele, kurwa mać, tak nie robią, Adam! – Mierzyła w niego palcem.
- Porozmawiamy na osobności. – Odparł nieco spokojniejszym tonem głosu.
- Och, jesteś pewien? – Wstała ze swojego miejsca, odkładając pudełko pełne płyt i kaset na blat – Uważasz, że chcę z tobą rozmawiać?
- Jesteś pijana. – Odparł krótko.
- Naćpana.
Wargi Adama zadrżały niebezpiecznie – Słucham?
W odpowiedzi posłała mu oschły uśmiech – Dlaczego Brooke? Dlaczego dałeś jej rolę, którą napisałeś dla mnie?
- Nigdy niczego ci nie obiecałem, Vanessa. Brooke wypadła lepiej na castingu, na którym ty nie postanowiłaś się nawet pojawić.
- Na castingu pod twoim biurkiem?
Patrzył na nią i z tej odległości Tommy był w stanie usłyszeć szczęk jego zębów. Skóra jego szyi pulsowała wraz z przyspieszonym tętnem.
- Przesadziłaś. Tym razem przegięłaś na poważnie. Pójdź spać, a jutro omówimy twoją przyszłość w tym zespole.
Lambert sięgnął po pudełko i klucz, po czym wyszedł z kuchni, mijając Tommy’ego. Cofnął ramię, gdy przechodził obok niego, by ich ciała boleśnie się nie zderzyły i ruszył w stronę swojego własnego gabinetu.
Tommy zacisnął wargi, wpatrując się w znikającą w mroku sylwetkę. Postanowił pójść w ślady Adama, by uniknąć włączenia się w żarliwą dyskusję, która wybuchła na pół minuty po zniknięciu Lamberta.



*Pełnoletność w USA osiąga się w wieku 18 lat, jednak kontekst odnosi się do prawa spożywania alkoholu, który wynosi 21 lat.

4 komentarze:

  1. Cóż, nie jestem za dobra w pisaniu komentarzy... Jestem pod wrażeniem, że Terrence jeszcze nie powiedział wszystkiego Adamowi, a Tommy nie przyznał się, że pracuje jako kelner dorywczo.. Wszystko co piszesz jest dla mnie magiczne i piękne i niestety ciężko mi się doczepić o coś, aby nie pisać tylko "słodkich i pochlebnych komentarzy".. Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle genialne ♡ czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Po prostu genialny *-* Już się nie mogę doczekać następnego odcinka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cz wczesniej Van sama nie sugerowała innych do głównej roli? ... Just sayin. Mam takie wrażenie.

    OdpowiedzUsuń